Felicjan Łada |
"Szczęściarz z rocznika
1917" to ilustrowana opowieść biograficzna oparta na losach Felicjana
Łady, którego życiorys wpisuje się w najważniejsze wydarzenia historii
ostatniego wieku. (…) Książka jest próbą ukazania zwykłego człowieka o
niezwykłym charakterze, a pod jego nietypową formą kryje się zapis wspomnień
głównego bohatera. Z jej kart przemawia sam narrator, a dzięki rysunkom
dodatkowo patrzymy na świat jego oczami. Opowieść wykracza jednak poza ramy
"zwykłego" pamiętnika, choć zachowuje bardzo emocjonalny, osobisty
charakter. Mówi o czymś więcej – osią narracji jest człowiek i jego życiowe
wybory, będące w sytuacji granicznej niejako sprawdzianem człowieczeństwa (z
opisu wydawnictwa).
Autorką scenariusza komiksu jest
Agnieszka Kosko-Hołowczyc, absolwentka socjologii Uniwersytetu Gdańskiego,
nauczycielka, trójmiejska przewodniczka. Warstwę graficzną stworzyła Wanda
Swajda, absolwentka wydziału rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, artystka
i animatorka aktywności plastycznych dla dzieci i młodzieży.
Komiks można kupić w księgarni
internetowej Muzeum Stutthof.
_____________________________________________
Felicjan Łada – “Szczęściarz z rocznika 1917”, więzień polityczny KL
Stutthof nr 18 252
„Miałem szczęście, zgodnie z moim imieniem,
bo felix z łac. znaczy szczęśliwy…
Drwili z tego SS-manni już w gestapo w Gdańsku,
wysyłając mnie do Stutthofu
…Wbrew ich nadziejom – przeżyłem”
(Felicjan Łada, ur. 18-09 1917 r. w
miejscowości Niemce, dziś Sosnowiec)
Ojciec Felicjana, Stanisław Łada,
za działalność w PPS został zesłany w latach 1904-1905 na Syberię. Po powrocie
pracował jako główny elektryk w wielu kopalniach Zagłębia Dąbrowskiego. Po
odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w końcu lat dwudziestych XX wieku, cała
rodzina przeniosła się na Wybrzeże do powstającego nowego wielkiego miasta –
Gdyni. Ojciec podjął tam pracę w warsztatach portowych Marynarki Wojennej.
Zafascynowany okrętownictwem Felicjan praktykował u ojca w pracy, snując
marzenia o stoczniowej przyszłości w ukochanej Gdyni.
Wybuch wojny i zajęcie Gdyni
przez hitlerowców pokrzyżowały wszelkie plany. Rodzina Ładów została przymusowo
wysiedlona z Gdyni i skierowana do miejscowości rodzinnej. Brat Felicjana –
Zdzisław Łada, ranny w obronie Kępy Oksywskiej, dostał się do niemieckiej
niewoli, a następnie został karnie przeniesiony do KL Flossenburg. W Zagłębiu
ojciec z Felicjanem od wiosny 1940 roku aktywnie działali w Związku Walki
Zbrojnej prowadząc działalność sabotażową i pomagając osobom zagrożonym.
Jesienią 1940 roku rodzinie udało się wrócić do Gdyni, przemianowanej przez
Niemców na Gotenhafen. Felicjan podjął tam pracę fizyczną przy budowie doków
pływających w stoczni na Oksywiu, następnie został kreślarzem w niemieckich
biurach administracyjnych miasta. Wykorzystując swoje stanowisko pracy i
okoliczności Felicjan podjął kolejne akcje konspiracyjne w ZWZ/AK i podziemnym
harcerstwie – m. in. wykradł wojskowe instrukcje, skopiował plany i mapy. W
lecie 1942 roku Stanisław Łada został aresztowany i po długotrwałym śledztwie
wysłany do KL Stutthof. Ten sam los spotkał jego syna – gestapo zjawiło się po
Felicjana 26 listopada 1942 roku. Zatrzymanie miało związek z rozpracowaniem
struktur organizacji na Wybrzeżu, aresztowaniami objęto kilkaset osób –
większość z nich po kilku tygodniach trafiła do Stutthofu. Felicjan Łada
przekroczył bramę obozu 20 stycznia 1943 roku, otrzymując numer 18252 jako „Polizeihaftling”
(więzień policyjny do dyspozycji gestapo).
W kwietniu 1943 roku, na skutek
fatalnych warunków obozowych i niezaleczonych chorób jeszcze z okresu zesłania,
Stanisław zmarł w stutthowskim rewirze. Jedynym pocieszeniem Felicjana była od
tego okresu prowadzona nielegalnie korespondencja z matką (zachowana do dnia
dzisiejszego). Czesława Łada zrozpaczona po śmierci męża umierała ze strachu o
swoich synów. Mimo ogromnego zagrożenia wysyłała grypsy do obozów, a nawet
przyjechała do Stutthofu, by choć przez parę minut zobaczyć syna w czasie
zorganizowanego tajnego widzenia. „Kochana Mamusiu! Widziałem, że chwila ta zrobiła
na Tobie b. duże wrażenie, że kosztowało Cię to bardzo dużo sił i nerwów.
Proszę Cię, więc na wszystko, zaniechaj tego Mamusiu. Oszczędzaj swe siły,
nerwy i zdrowie i nie narażaj się. Zobaczymy się i pozostaniemy już na zawsze
wkrótce”.
W czasie pobytu w Stutthofie
Felicjan pracował większość czasu w obozowych warsztatach przy produkcji i
reparacji broni, od lata 1944 roku. był zaś kreślarzem w działających przy
Stutthofie Niemieckich Zakładach Wyposażeniowych (DAW). Od samego początku
działał w więźniarskim ruchu oporu, zarówno prowadzonym na słynnym polskim
bloku nr 5, jak także w miejscu pracy. Felicjan stał się jednym z czołowych
organizatorów stworzenia „tajnego planu zbrojnego”, zabezpieczania broni i
amunicji na wypadek likwidacji obozu. „Stworzyliśmy plan sforsowania drutów,
likwidacji strażników i podjęcia walki. Zdecydowaliśmy, że nie damy się darmo
wykończyć”.
Z miejsca pracy Felicjan
obserwował tragiczne wydarzenia rozgrywające się w obozie, był m. in. naocznym
świadkiem przybywania do obozu transportów żydowskich i ich uśmiercania. „Do
DAWu przychodziły zlecenia na „Feldkisten”, a to wskazywało, że szykuje się
duży transport. Wielu SS-manów kradło: od komendanta do Kommandofuhrera.
Kosztowności, cenne rzeczy ładowali do skrzyń i jako pocztę polową wysyłali do
domów”.
Ewakuowany z obozu drogą pieszą
25 stycznia 1945 r. Po kilku dniach wyczerpującego marszu wykorzystując okazję
uciekł wraz z dwoma kolegami w Niestępowie na Kaszubach. Po wyczerpującej
wędrówce i noclegach wśród zasp śnieżnych dotarł do ukochanej Matki. Wiele
miesięcy później powrócił do domu, po ponad 5 latach niewoli, jego brat.
Felicjan za wszelką cenę chciał
kontynuować naukę i pracować w ukochanej stoczni. Na jego barkach ciążyło wszak
utrzymanie rodziny, pracował więc bardzo ciężko, ponad siły. Po pracy pędził na
Politechnikę Gdańską, by zrealizować marzenie Ojca – uzyskać tytuł inżyniera.
Udało mu się ukończyć studia, ale nie bez szykan i problemów natury
politycznej. Wyczerpany organizm wkrótce odmówił posłuszeństwa, obóz dał o
sobie znać ponownie. Lekarze z gdyńskiego szpitala uratowali Felicjanowi życie,
tamując liczne krwotoki, na które cierpiał.
Powrócił do pracy wcześniej niż
zalecano, bał się o utratę pracy. Wiele razy przesłuchiwany przez UB,
nakłaniany do współpracy, nigdy nie wstąpił do partii. „Chcieli koniecznie abym „się zaczerwienił”, grożono, że oskarżą mnie o
sabotowanie pracy”. Z racji pochodzenia i działalności w ZWZ-AK
przydzielane stanowiska zawodowe nie były nigdy w pełni adekwatne do jego
wykształcenia i możliwości. Nie doczekał się nigdy uznania, mimo, że
opatentował wiele wynalazków stoczniowych, był współautorem metody i realizacji
łączenia połówek statków na wodzie. Mówi dziś o sobie: „Byłem wtedy czarną owcą, ale nigdy czerwoną!” Stał się jednym z
inicjatorów powstania Muzeum Stutthof. Po przejściu na emeryturę aktywnie
działał w stowarzyszeniach byłych więźniów oraz organizacjach kombatanckich.
Felicjan Łada zmarł 5 listopada
2017 r. dożywszy 100 lat.
„Nie zeszmacić się, a pozostać
sobą – to był mój cel w obozie. Być zawsze człowiekiem i widzieć w drugim też
człowieka, nawet wtedy gdy był to SS-man… Jednego z nich, przyzwoitego, potem w
sądzie po wojnie poratowałem, mówiąc prawdę…”. (Fragment relacji Felicjana Łady).
Słowo wstępne oraz wybrane strony komiksu. |
Jedna z recenzji. |