wtorek, 29 sierpnia 2017
środa, 16 sierpnia 2017
Wystawa „Taniec wśród mieczów” w Muzeum Stutthof w Sztutowie
W
dniach 16 sierpnia – 15 września w Muzeum Stutthof w budynku b. Komendantury prezentowana
będzie ekspozycja czasowa zatytułowana „Taniec wśród mieczów. Polski personel
medyczny na Pawiaku w okresie okupacji niemieckiej 1939–1944”.
Została przygotowana przez Muzeum Więzienia Pawiak – oddział Muzeum Niepodległości w Warszawie w 2016 roku.Od początku 2017 roku wystawa „Taniec wśród mieczów” jest prezentowana w różnych ośrodkach na terenie Polski.
Została przygotowana przez Muzeum Więzienia Pawiak – oddział Muzeum Niepodległości w Warszawie w 2016 roku.Od początku 2017 roku wystawa „Taniec wśród mieczów” jest prezentowana w różnych ośrodkach na terenie Polski.
W
latach II wojny światowej warszawski kompleks więzienny stał się więzieniem
śledczym hitlerowskiego Gestapo – Gefängnis
der SicherheitspolizeiDzielnastrasse 24/26. Wspomniana wystawa przybliża
heroiczną postawę osób zatrudnionych w obu szpitalach działających wówczas na
terenie więzienia. Na pracujący w nich personel składali się lekarze,
pielęgniarki i inni, wypełniający funkcje sanitarne. Tworzyli go zarówno
więźniowie, jak i „ludzie z wolności”.Pracownicy szpitali pawiackich byli
zaangażowani w niesienie pomocy medycznej i organizowanie pracy podziemnej na
terenie kompleksu więziennego. Jedną z osób w charakterystycznym białym
fartuchu, która z narażeniem własnego życia starała się ratować osadzonych,
była dr Anna Czuperska. Lekarka-więźniarka scharakteryzowała niebezpieczeństwo
towarzyszące podwójnej misji personelu sanitarnego za pawiackimi murami słowami
„Taniec wśród mieczów”.
Od
dziś, 16 sierpnia zapraszamy do poznania tej wojennej historii ludzkiego
heroizmu.
Pinceta lekarska wydobyta z ruin Pawiaka.
Zbiory Muzeum Niepodległości w Warszawie
|
Buteleczki ze szczepionką oraz lekarstwem wydobyte z ruin
Pawiaka.
Zbiory Muzeum Niepodległości w Warszawie.
|
Więźniowie funkcyjni szpitala na dziedzińcu Serbii, 1943 r.
|
czwartek, 3 sierpnia 2017
Żydzi z getta łódzkiego w KL Stutthof
Plakietka pochodząca z 1942 roku, przedstawiająca łódzkie getto z charakterystyczną kładką łączącą dwie części getta. |
Wśród nielicznych pamiątek, jakie zachowały się po więźniach żydowskich KL Stutthof jest plakietka pochodząca z 1942 r., przedstawiająca łódzkie getto z charakterystyczną kładką łączącą dwie części getta.
Na
początki czerwca 1944 r. Reichsführer SS Heinrich Himmler rozkazał definitywnie
zlikwidować łódzkie getto. Pierwszy transport do obozu zagłady Culmhof (Chełmno
nad Nerem) rozpoczął 23 czerwca1944 r. Do 14 lipca 1944 r. do obozu zagłady
wywieziono ponad 7000 osób. Kolejnym miejscem deportacji łódzkich Żydów był KL
Auschwitz, dokąd od 23 do 29 sierpnia 1944 r. wywieziono ok. 60000 do
70000 osób. 3 i 10 września 1944 r. do KL Stutthof przybyły z KL Auschwitz transporty,
w których znajdowała się część łódzkich
Żydów.
Jednym z przybyłych
był 16-letni Chaim Kozienicki:…zabrali
nas do Auschwitz. Zabrano nas tramwajem do stacji kolejowej i tam wpakowano po
40 osób do wagonu kolejowego.[…] Po przeszło dobie jazdy stanęliśmy na stacji
Auschwitz. Widziałem z daleka druty kolczaste i wielu ludzi w piżamach.[…]
>to jest widocznie pensjonat, bo ludzie chodzą w piżamach i dobrze
wyglądają<.Było to ostatnie zdanie, które wpisałem do mojego dzienniczka.
Był to 1 września 1944 r. Zeszliśmy z wagonów, SS-man czytał nasze nazwiska z
listy wręczonej mu przez Chimowicza.[…]Kazali nam oddać wszystkie wartościowe
rzeczy.[…] Potem kazali nam pójść do kąpieliska. […] […] Nagle przyszedł
rozkaz, że odjeżdżamy, że mamy się natychmiast zarejestrować, bo jutro jedziemy
do Obersitz [Obrzycko]. Tak też było. Zabrali nas do innego baraku. Tam był
„Arbeitsamt” i tam nas na nowo rejestrowali i zapisali personalia.[…]
Następnego dnia znów był apel.[…] Potem dowiedziałem się, że ktoś widział
tatusia. Pobiegłem więc na blok, który mi wskazali. Kiedy tam poszedłem,
dowiedziałem się, że tata poszedł mnie szukać na moim bloku. Kiedy wróciłem,
tatuś już na mnie czekał.[…]. Był to ostatni raz, kiedy całowałemi byłem
całowany przez tatusia. Zabrali nas i prowadzili z jednego obozu do
drugiego.[…] Aż wreszcie przybyliśmy przed kuchnię i tam otrzymaliśmy zupę.
Nagle alarm![…]Jak tylko strzelanina się uspokoiła, poszliśmy dalej aż do
dworca.Moc SS. Przeszliśmy pojedynczoi każdy dostał bochenek chleba, kawałek
kiełbasy i kawałek margaryny. Potem wpakowali po 66 osób do wagonów kolejowych.
[…] Po trzech dniach takiej jazdy wyszliśmy z wagonów towarowych i załadowali
nas do lor, w których przewożono kamienie i węgiel. […] Było tow mieście
Marienheim (lub miejscu o podobnej nazwie). Na dworcu było wielu pięknie
ubranych Niemców. Stanęli koło nas. Na nasz widok skrzywili twarze w morderczym
uśmiechu, gdyż wyglądaliśmy jak ogród zoologiczny. Kobiety bez włosów. Wszyscyw
ubraniach w niebiesko-białe pasy. Można było mieć wrażenie, że to lamparty czy
zebry. Wielu młodych Niemców biegało od lory do lory i pytało, kto z nas jest
rabinem, ale na szczęście nikt się nie zgłosił. Wreszcie lory z żywym towarem
ruszyły. Jechaliśmy kilka godzin, aż przybyliśmy do obozu o nazwie Stutthof.
W Stutthofie przeszliśmy na nowo
rejestrację. Po zarejestrowaniu się każdy otrzymał kawałek płótna ze stemplem z
dużym Magendawidem i numer więźnia. Trzeba było naszyć jedno na piersiach, a
drugie na spodniach. […] Było tu dużo ludzi z Litwy, Łotwy, Estonii i wielu
jeńców rosyjskich. Ogólnie przebywali tu ludzie wszystkich narodowości. […]
Pewnego dnia zabrali całą młodzież na rejestrację i zapisali na wyjazd.[..]
Chłopcy, którzy mieli pojechać tym transportem, to: Norbert Żerygier, Tolek
Liber, Michał Reder, Heniek iSewek Płoński, Lolek Majerowicz, Zyga Szyper,
Romek Fuks, Dawid Rozenblum i ja. Dziesiątka. […] Zabrali nas do kąpieli, dali
ekwipunek i następnego dnia mieliśmy jechać.[…] Zabrali nas do kąpieli, dali
ekwipunek i następnego dnia mieliśmy jechać.[…] Następnego dnia zabrali naszą
dziesiątkę pod eskortą SS na stację kolejową.[…] Jechaliśmy kilka godzin[…]
Zajechaliśmy na miejsce, które się nazywało „Stolp” [Słupsk]. Były tam warsztaty do naprawy wagonów – Deutsche
ReichsbahnReparaturFabrik..
27 października 1944 r. Chaim
Kozienicki wraz z innymi kolegami został wysłany do podobozu KL Stutthofw Słupsku
(AussenarbeitslagerStolp) powołanego 26 sierpnia 1944r. Byli to kilkunastoletni
chłopcy z getta łódzkiego, których praca w tym podobozie polegała na nauce
ślusarstwa. Niektórzy z nich jeszcze w Łodzi pracowali w zakładach metalowych.
Chłopcy od samego
przybycia zostali objęci opieką starszych więźniów. Każdy z nich wziął pod
opiekę jednego z chłopców jako „Pflegerkind”, dostarczając im w miarę
możliwości dodatkowe jedzenie. Jednym ze sposobów na przetrwanie była uboczna
produkcja jaką zajmowali się więźniowie, w tym także Chaim Kozienicki, tzw.:...
fuszerki t.z. prace na zamówienie, jak scyzoryki (majster sam hartował klingi).
Ważne było, żeby praca była dobrze wykonana. Robiłem kłódki
(Vorhaengerschloss), scyzoryki, z muter robiłem pierścionki a nawet zapalniczkę
na benzynę. Wszystko to robiłem ręcznie, włącznie kółko zębate do zapalniczki.
Jak złamałem bor, to musiałem taki inny zrobić. Jedynie co majster robił, to
hartował. Raz nawet musiałem zrobić nowy Gwintenschneider [Gewindenschneider],
bo złamałem oryginalny przy pracy. Z drutu miedzianego robiło się
łańcuszki na szyję i bransoletki.
Robiłem też z blachy miedzianej różne wisiorki, jak serduszka, ptaki i w ogóle
wedle zamówień. Przeważnie sprzedawałem moje „arcydzieła” kobietom, które nawet
w obozie lubiły się jakoś obwieszać takimi cackami. Zamki przeważnie kupowali
mężczyźni, bo każdy chciał mieć zamkniętą swoją pajdę, żeby mu nie skradziono.
Robiłem różne kombinacje, żeby żaden nie był podobny do drugiego. Naturalnie,
że jedyna zapłata to chleb.
(dd)
(opracowano na podstawie: Chaim
Kozienicki, Dorastanie w piekle”.)
Karta personalna Zygmunta Szyper (Zigi Schipper) |
Zyga Szyper |
Reuben Fuks |
Chaim Kozienicki |
Towia Liber |
Arie Majerowicz |
Warszawa w KL Stutthof
Odgłosy świerszczy w
sierpniowe i wrześniowe noce za obozowymi drutami. Bzyczenie żarówki
jarzeniowej, która towarzyszyła podczas upokarzających badań pseudolekarskich.
Szepty modlitw przerażonych ludzi. To między innymi towarzyszyło zwiedzającym
podczas tematycznej trasy „Warszawo, pamiętamy” przygotowanej przez Muzeum
Stutthof, by uczcić Powstanie Warszawskie i więźniów, którzy do KL Stutthof
trafili z walczącej Stolicy.
To była wyjątkowa trasa przez dawny obóz. 1 sierpnia
punktualnie o godzinie 17.00 dźwięk syren przypomniał o Warszawie, która 73
lata temu zerwała się do walki z niemieckim okupantem. Po przywitaniu
zwiedzających przez Piotra Tarnowskiego, dyrektora Muzeum Stutthof w nastrój wydarzenia
wprowadziła wszystkich „Kolęda warszawska” wykonana na żywo przez Aleksandrę
Tyburską:
„O Matko, odłóż dzień Narodzenia
Na inny czas,
Niechaj nie widzą oczy Stworzenia,
Jak gnębią nas. (…)
Bo w naszym mieście, które pamiętasz
Z dalekich dni,
Krzyże wyrosły, krzyże i cmentarz,
Świeży od krwi.(…)”
Wieczorem zwiedzający zapalili „światła pamięci” za wszystkich,
którzy zginęli w KL Stutthof. Całość zakończyła prezentacja pt. Życie od
nowa pokazująca losy warszawiaków, którzy przeżyli dramat uwięzienia,
powrócili do zrujnowanej Warszawy i wraz z odbudową stolicy, zbudowali swoje
życie od początku.
Powstańców i ludność cywilną Warszawy, więźniów KL Stutthof
wspominaliśmy do późnych godzin nocnych. Dziękujemy wszystkim za obecność, hołd
oddany mieszkańcom Warszawy i wspólnie przeżyte emocje.