czwartek, 15 września 2016

Ustawy norymberskie



15 września mija kolejna rocznica uchwalonych przez niemiecki Reichstag  rasistowskich „ustaw norymberskich”. Przyjęta 15 września 1935 roku „ustawa o obywatelstwie niemieckim” głosiła, że obywatelami Rzeszy mogą być jedynie „osoby krwi niemieckiej lub pokrewnej”, co wymagało potwierdzenia genealogicznego. Kolejna ustawa: „o ochronie czci i krwi niemieckiej” zabroniła Żydom m.in. zawierania związków małżeńskich z Niemcami. Inne ustalenia norymberskich ustaw dotyczyły zakazu noszenia flagi III Rzeszy przez Żydów, czy zatrudniania niemieckich kobiet przez pracodawców będących Żydami. Za naruszenie przepisów przewidywano surowe sankcje karne.
Osobna grupa obywateli nazistowskich Niemiec została przez hitlerowców sklasyfikowana, jako  tzw. mischlingowie. W wyniku wprowadzenia „ustaw norymberskich” ludzie ci, często nie mający pojęcia o swoim pochodzeniu lub nie utożsamiający się z nim w żaden sposób, zostali obywatelami drugiej kategorii. 

Termin mischling bardzo szczegółowo wyjaśnia w swojej książce „Żydowscy żołnierze Hitlera” (Wyd. Bellona 2009r.) amerykański historyk, Bryan Mark Rigg. Według niego, najogólniej, słowo mischling znaczy tyle co „mieszaniec półkrwi”, „mieszaniec (kundel)”, „hybryda”.  
Dalej Rigg pisze, że w „ustawach norymberskich” mischlingów definiowano według wyznania ich dziadków. Ponieważ nie istniał sposób identyfikowania ich według cech fizycznych, sięgano po dokumenty parafialne lub rejestry sądowe, w celu znalezienia świadectwa pochodzenia „rasowego” danej osoby. Chcąc udowodnić czystość swojego aryjskiego pochodzenia należało przedstawić świadectwa urodzenia, chrztu lub zawarcia małżeństwa wszystkich swoich dziadków. Przejście na chrześcijaństwo w każdym etapie nie usuwało skazy krwi żydowskiej. Naziści byli zdezorientowani, co do sytuacji mischlingów, ponieważ byli oni jednocześnie Niemcami i Żydami. Przyznał to Adolf Eichmann, który stwierdził, iż niejasny status mischlingów „chronił ich przez jakiś czas”.  
Naziści zakazali mischlingom uczęszczania na niektóre uniwersytety, wykonywania niektórych zawodów oraz odwiedzania świątyń chrześcijańskich. Większość nie mogła też wstępować do NSDAP, SS i SA. Gdy już studiowali, to nie mogło to być prawo, czy medycyna, chyba że legitymowali się wybitnymi zasługami wojskowymi. Powoływano ich do Wehrmachtu, jednakże byli pozbawieni możliwości awansu.   

Według Rigga, w składzie hitlerowskiej armii walczyło około 150 tys. „mischlingów”. Liczbę tę spotyka się również w innych publikacjach choć, jak przyznaje sam Rigg, dokładana liczba mischlingów, który służyli w hitlerowskiej armii, nie jest możliwa do ustalenia. Niektórzy z nich byli zwykłymi żołnierzami, ale byli i tacy, którzy dowodzili dużymi jednostkami. Wielu „mischlingów” odznaczono za odwagę Żelaznymi Krzyżami, a dwudziestu żołnierzy i oficerów żydowskiego pochodzenia udekorowano Krzyżem Rycerskim – wysokim odznaczeniem wojennym III Rzeszy.
W niemieckiej gazecie Berliner Tageblatt  opublikowano zdjęcie żołnierza w hełmie. Zdjęcie nosiło podpis: „idealny niemiecki żołnierz”. Tym wzorem dla Aryjczyków był Werner Goldberg – żołnierz Wehrmachtu, którego ojciec był Żydem. Z kolei major Robert Borhardt (również żydowskiego pochodzenia) dostał Krzyż Rycerski za przerwanie radzieckiego frontu w sierpniu 1941 r. Później został on przeniesiony do afrykańskiego korpusu Rommla, a w czasie walk pod El-Alamain dostał się do angielskiej niewoli. W 1944r. otrzymał zezwolenie na wyjazd do Anglii, gdzie mieszkał jego ojciec. Dwa lata później powrócił do Niemiec mówiąc: „ktoś musi pozostać w naszej ojczyźnie”. W 1983 roku, na krótko przed śmiercią, Borhardt opowiadał niemieckim uczniom: „wielu  Żydów i pół-Żydów, walczących za Niemcy w II wojnie światowej uważało, że muszą uczciwie bronić ojczyzny służąc w armii”.
Płk Walter Hollander, którego matka była Żydówką, dostał od Hitlera specjalny dokument poświadczający jego aryjskość. Takie legitymacje stwierdzające „właściwe pochodzenie” podpisał Hitler dziesiątkom wysoko postawionych oficerów pochodzenia  żydowskiego. Oprócz tego Hollander otrzymał Krzyż Żelazny I i II stopnia oraz rzadkie odznaczenie wojskowe – Złoty Krzyż Niemiecki. Gdy jego brygada zniszczyła na Łuku Kurskim 21 czołgów, Hitler nagrodził go Krzyżem Rycerskim.  Zapał bojowy Hollandera osłabł, gdy podczas urlopu zobaczył w Warszawie jak likwidowano tamtejsze getto. Jego stan był tak widoczny, że nie umknął uwadze przełożonych. Przeszkodziło mu to z pewnością w awansie na stopień generalski.

Kim byli mischlingowie służący w hitlerowskiej armii: ofiarami antysemickich prześladowań, czy wspólnikami zbrodni? Dziś trudno nam będzie ocenić to jednoznacznie. Pewnie dla wielu są zdrajcami, którzy służąc zbrodni zdołali uratować życie, ale stracili honor. Wtedy, gdy ich współbracia ginęli w obozach zagłady lub walczyli z hitlerowcami (Powstanie w Getcie Warszawskim, w Sobiborze), oni służyli Hitlerowi. Są tacy, którzy uważają, że to oni sami sobie byli winni, że życie często stawiało ich w absurdalnych sytuacjach, jak chociażby w takiej, jaką przeżył jeden ze służących w Wehrmachcie żołnierzy, który z Żelaznym Krzyżem na piersi, przyjechał z frontu do obozu w Sachsenhausen, by odwiedzić swojego ojca – Żyda. Zszokowany jego widokiem esesman powiedział; „Gdyby nie order na twoim mundurze, szybko byś się znalazł tam, gdzie twój ojciec”.

Inny Żyd, korzystając z podrobionych dokumentów, w 1940 roku ucieka z okupowanej Francji. Jednak pod nowym nazwiskiem zostaje wezwany do służby w Waffen-SS. Po wojnie, już jako obywatel RFN mówi: „Jeśli służyłem w niemieckiej armii, a moja matka zginęła w Oświęcimiu, to kim jestem – ofiarą, czy jednym z prześladowców? Niemcy nie chcą o nas słyszeć, gmina żydowska odwraca się od takich jak ja. Przecież nasza historia zaprzecza temu, czego przywykli słuchać o Holocauście”.

Przez okres II wojny światowej hitlerowskie władze próbowały ograniczyć liczbę służących w wojsku „mischlingów”. W 1940 roku nakazano oficerom, którzy mieli w rodzinie dwóch przodków pochodzenia żydowskiego, żeby porzucili służbę wojskową. Ci, którzy mieli tylko jednego przodka – Żyda, mogli pozostać na niższych stanowiskach. Działania te pozostały jednak wyłącznie w sferze teorii, bowiem zalecenia władz były powszechnie łamane. Zdarzało się nawet, że niemieccy żołnierze, powodowani frontowym braterstwem, ukrywali „swoich Żydów” przed zakusami partyjnych i penitencjarnych organów. Podobno w Wehrmachcie służyło 1200 „mischlingów” z bliższymi żydowskimi przodkami. Około tysiąca z nich straciło w czasie wojny łącznie około 2300 członków rodzin.

Okazuje się, że Hitler – zdeklarowany rasista i antysemita – traktował Żydów niejednakowo. Kiedy jednych wysyłał do obozów zagłady, innym wystawiał zaświadczenia o ich „aryjskości”. W styczniu 1942 r. komórka kadrowa Wehrmachtu przygotowała tajną listę 77 wysoko postawionych oficerów i generałów „zmieszanych z żydowską rasą lub żonatych z Żydówkami”. Wszyscy oni mieli zaświadczenia od Hitlera o „niemieckiej krwi”. Wśród nich było 23 pułkowników, 5 generał-majorów, 8 generał-lejtnantów i 2 generałów. W spisie tym nie było oczywiście innych, znaczących w hitlerowskiej hierarchii person, jak np. Reinhard Heydrich, o którego żydowskim pochodzeniu mówiło się wśród hitlerowskich bonzów powszechnie. On sam, wróciwszy kiedyś po pijanemu do domu, wypalił z pistoletu do swojego odbicia w lustrze mówiąc: „wstrętny Żyd”. Od podejrzeń o swoim rzekomo żydowskim pochodzeniu nie był wolny sam Hitler. Szczególnie po wojnie dużo mówiło się i pisało, że ojciec dyktatora – Alois Hitler – był nieślubnym dzieckiem żydowskiego pracodawcy jego matki. Podejrzeń tych nie potwierdzają jednak uznani biografowie Hitlera. 

Klasycznym przykładem mischlinga w hitlerowskiej armii był feldmarszałek lotnictwa, Erhardt Milch, którego ojciec był Żydem, z zawodu farmaceutą. Milch podczas I wojny światowej służył w słynnym dywizjonie lotniczym Richthoffena, gdzie poznał Hermanna Göringa – późniejszego marszałka lotnictwa III Rzeszy. Ta znajomość oraz zasługi w pracy przy sztabie (Milch nigdy nie latał samolotami) spowodowały, że po wojnie został dyrektorem generalnym Lufthansy. Tu dobrze przysłużył się liderom NSDAP, którym bezpłatnie udostępniał samoloty. Zasługi te nigdy nie zostały zapomniane. Kiedy Hitler doszedł do władzy ogłoszono, że matka Milcha nie współżyła ze swoim mężem, a prawdziwym ojcem Erchardta jest baron von Bir. Zirytowany ciągłymi dyskusjami w sprawie pełniących różne funkcje państwowe mischlingów, Hermann Göring (znający prawdziwy życiorys Milcha), miał oświadczyć: „O tym, kto jest Żydem, decyduję ja!  (Wer Jude ist, bestimme ich)”.

Znakomita większość „mischlingów”, którzy służyli w hitlerowskiej armii nie uważała się za Żydów. Swoją wierną służbą i szczególnym poświęceniem dla Hitlera chcieli pokazać, ze żydowscy przodkowie nie przeszkadzali im być „dobrymi niemieckimi patriotami (w rozumieniu hitlerowskim oczywiście) oraz wartościowymi żołnierzami. Na tle milionów zamordowanych  i umęczonych Żydów byli marginesem, który jednak świadczył o tym, ze nawet w najgorszym czasie są „równi i równiejsi”.

ws

Przy pisaniu tego tekstu korzystano z wydrukowanego w numerze 2/2003 (123) miesięcznika „Komandos” artykułu Konstatnina Kapitonowa „Jewrejskie sałdaty Hitlera”, Respublika nr 185 (1737) z 25.09.2002r. (Litwa), w tłumaczeniu Timura Czachorowskiego oraz książki Bryana Marka Rigga „Żydowscy żołnierze Hitlera” Wyd. Bellona 2009r.

Tak graficznie przedstawiano "ustawy norymberskie".




mjr Robert Borhardt



Erhardt Milch

Werner Goldberg
płk Walter Hollander