czwartek, 28 września 2017

Książka „Tiegenhof/Nowy Dwór w 1945 roku. Koniec i początek miasta na Żuławach”



Z przyjemnością informujemy, że ukazała się już i jest dostępna najnowsza publikacja Muzeum Stutthof poświęcona historii regionu. Autorem opracowania „Tiegenhof/Nowy Dwór w 1945 roku. Koniec i początek miasta na Żuławach” jest dr Marcin Owsiński, kierownik Działu Oświatowego Muzeum Stutthof, historyk-regionalista, znany z szeregu  poprzednich publikacji książkowych i artykułów zajmujących się dziejami Stutthofu i regionu w czasie wojny oraz w okresie powojennym.

"Tiegenhof/Nowy Dwór w 1945 roku. Koniec i początek miasta na Żuławach" to barwna i emocjonująca opowieść o mieście i jego mieszkańcach ujęta w formie kalendarza jednego przełomowego roku - od Nowego Roku 1944/1945 po Sylwester 1945/1946. To przede wszystkim ilustracja tego jak przebiega "zmiana wszystkiego" z perspektywy zwykłego człowieka, kiedy z dnia na dzień coś się zaczyna i coś kończy i odwrotnie... Dowiecie się z  niej Państwo między innymi co zapamiętali z tego okresu historii miasta jego ostatni niemieccy mieszkańcy, skonstatujecie kiedy rzeczywiście i symbolicznie skończyła się historia niemieckiego Tiegenhofu, zobaczycie w jaki sposób i kiedy właściwie zdobyto miasto oraz kto i jakim kosztem tego dokonał, spojrzycie też w twarze, emocje i intencje pierwszego polskiego wójta, burmistrza i księdza w Nowym Dworze...

Premiera, prezentacja i możliwość nabycia książki będą miały miejsce 30 września 2017 roku w Żuławskim Parku Historycznym w Nowym Dworze Gdańskim z okazji IV. Dnia Osadnika.
Książkę od soboty 30 września 2017 roku będzie też można nabyć w Muzeum Stutthof oraz w księgarni internetowej na stronie www.stutthof.org.

Marcin Owsiński, Tiegenhof/Nowy Dwór w 1945 roku. koniec i początek miasta na Żuławach, Sztutowo 2017, ss. 184, ponad 70 ilustracji, ISBN 978-83-946986-2-1, cena 20 pln.



poniedziałek, 18 września 2017

Szczęściarz z rocznika 1917 skończył 100 lat


Elżbieta Grot z życzeniami u jubilata. 



Felicjan Łada, więzień KL Stutthof nr 18252, w dniu 18 września 2017 roku skończył 100 lat. Jest obecnie najstarszym żyjącym byłym więźniem obozu koncentracyjnego Stutthof

Ojciec Felicjana, Stanisław Łada, za działalność w PPS został zesłany w latach 1904-1905 na Syberię. Po powrocie pracował jako główny elektryk w wielu kopalniach Zagłębia Dąbrowskiego. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w końcu lat dwudziestych XX wieku, cała rodzina przeniosła się na Wybrzeże do powstającego nowego wielkiego miasta – Gdyni. Ojciec podjął tam pracę w warsztatach portowych Marynarki Wojennej. Zafascynowany okrętownictwem Felicjan praktykował u ojca w pracy, snując marzenia o stoczniowej przyszłości w ukochanej Gdyni.

Wybuch wojny i zajęcie Gdyni przez hitlerowców pokrzyżowały wszelkie plany. Rodzina Ładów została przymusowo wysiedlona z Gdyni i skierowana do miejscowości rodzinnej. Brat Felicjana – Zdzisław Łada, ranny w obronie Kępy Oksywskiej, dostał się do niemieckiej niewoli, a następnie został karnie przeniesiony do KL Flossenburg. W Zagłębiu ojciec z Felicjanem od wiosny 1940 roku aktywnie działali w Związku Walki Zbrojnej prowadząc działalność sabotażową i pomagając osobom zagrożonym. Jesienią 1940 roku rodzinie udało się wrócić do Gdyni, przemianowanej przez Niemców na Gotenhafen. Felicjan podjął tam pracę fizyczną przy budowie doków pływających w stoczni na Oksywiu, następnie został kreślarzem w niemieckich biurach administracyjnych miasta. Wykorzystując swoje stanowisko pracy i okoliczności Felicjan podjął kolejne akcje konspiracyjne w ZWZ/AK i podziemnym harcerstwie – m. in. wykradł wojskowe instrukcje, skopiował plany i mapy. W lecie 1942 roku Stanisław Łada został aresztowany i po długotrwałym śledztwie wysłany do KL Stutthof. Ten sam los spotkał jego syna – gestapo zjawiło się po Felicjana 26 listopada 1942 roku. Zatrzymanie miało związek z rozpracowaniem struktur organizacji na Wybrzeżu, aresztowaniami objęto kilkaset osób – większość z nich po kilku tygodniach trafiła do Stutthofu. Felicjan Łada przekroczył bramę obozu 20 stycznia 1943 roku, otrzymując numer 18252 jako „Polizeihaftling” (więzień policyjny do dyspozycji gestapo).              

W kwietniu 1943 roku, na skutek fatalnych warunków obozowych i niezaleczonych chorób jeszcze z okresu zesłania, Stanisław zmarł w stutthowskim rewirze. Jedynym pocieszeniem Felicjana była od tego okresu prowadzona nielegalnie korespondencja z matką (zachowana do dnia dzisiejszego). Czesława Łada zrozpaczona po śmierci męża umierała ze strachu o swoich synów. Mimo ogromnego zagrożenia wysyłała grypsy do obozów, a nawet przyjechała do Stutthofu, by choć przez parę minut zobaczyć syna w czasie zorganizowanego tajnego widzenia. „Kochana Mamusiu! Widziałem, że chwila ta zrobiła na Tobie b. duże wrażenie, że kosztowało Cię to bardzo dużo sił i nerwów. Proszę Cię, więc na wszystko, zaniechaj tego Mamusiu. Oszczędzaj swe siły, nerwy i zdrowie i nie narażaj się. Zobaczymy się i pozostaniemy już na zawsze wkrótce”.

W czasie pobytu w Stutthofie Felicjan pracował większość czasu w obozowych warsztatach przy produkcji i reparacji broni, od lata 1944 roku. był zaś kreślarzem w działających przy Stutthofie Niemieckich Zakładach Wyposażeniowych (DAW). Od samego początku działał w więźniarskim ruchu oporu, zarówno prowadzonym na słynnym polskim bloku nr 5, jak także w miejscu pracy. Felicjan stał się jednym z czołowych organizatorów stworzenia „tajnego planu zbrojnego”, zabezpieczania broni i amunicji na wypadek likwidacji obozu. „Stworzyliśmy plan sforsowania drutów, likwidacji strażników i podjęcia walki. Zdecydowaliśmy, że nie damy się darmo wykończyć”.
Z miejsca pracy Felicjan obserwował tragiczne wydarzenia rozgrywające się w obozie, był m. in. naocznym świadkiem przybywania do obozu transportów żydowskich i ich uśmiercania. „Do DAWu przychodziły zlecenia na „Feldkisten”, a to wskazywało, że szykuje się duży transport. Wielu SS-manów kradło: od komendanta do Kommandofuhrera. Kosztowności, cenne rzeczy ładowali do skrzyń i jako pocztę polową wysyłali do domów”.

Ewakuowany z obozu drogą pieszą 25 stycznia 1945 r. Po kilku dniach wyczerpującego marszu wykorzystując okazję uciekł wraz z dwoma kolegami w Niestępowie na Kaszubach. Po wyczerpującej wędrówce i noclegach wśród zasp śnieżnych dotarł do ukochanej Matki. Wiele miesięcy później powrócił do domu, po ponad 5 latach niewoli, jego brat.
Felicjan za wszelką cenę chciał kontynuować naukę i pracować w ukochanej stoczni. Na jego barkach ciążyło wszak utrzymanie rodziny, pracował więc bardzo ciężko, ponad siły. Po pracy pędził na Politechnikę Gdańską, by zrealizować marzenie Ojca – uzyskać tytuł inżyniera. Udało mu się ukończyć studia, ale nie bez szykan i problemów natury politycznej. Wyczerpany organizm wkrótce odmówił posłuszeństwa, obóz dał o sobie znać ponownie. Lekarze z gdyńskiego szpitala uratowali Felicjanowi życie, tamując liczne krwotoki, na które cierpiał.

Powrócił do pracy wcześniej niż zalecano, bał się o utratę pracy. Wiele razy przesłuchiwany przez UB, nakłaniany do współpracy, nigdy nie wstąpił do partii. „Chcieli koniecznie abym „się zaczerwienił”, grożono, że oskarżą mnie o sabotowanie pracy”. Z racji pochodzenia i działalności w ZWZ-AK przydzielane stanowiska zawodowe nie były nigdy w pełni adekwatne do jego wykształcenia i możliwości. Nie doczekał się nigdy uznania, mimo, że opatentował wiele wynalazków stoczniowych, był współautorem metody i realizacji łączenia połówek statków na wodzie. Mówi dziś o sobie: „Byłem wtedy czarną owcą, ale nigdy czerwoną!” Stał się jednym z inicjatorów powstania Muzeum Stutthof. Po przejściu na emeryturę nadal aktywnie działa w stowarzyszeniach byłych więźniów oraz organizacjach kombatanckich. Obecnie mieszka w Gdyni. Jego niezwykłe losy stały się kanwą do scenariusza komiksu historyczno-edukacyjnego "Szczęściarz z rocznika 1917", który powstał w ramach programu „Ostatni świadkowie”. Komiks można nabyć w księgarni Muzeum Stutthof. http://www.stutthof.org/publikacje 
„Nie zeszmacić się, a pozostać sobą – to był mój cel w obozie. Być zawsze człowiekiem i widzieć w drugim też człowieka, nawet wtedy gdy był to SS-man… Jednego z nich, przyzwoitego, potem w sądzie po wojnie poratowałem, mówiąc prawdę…”

Panu Felicjanowi życzymy dobrej kondycji i dużo zdrowia. Wszystkiego najlepszego!

Rodzina Ładów przed przeprowadzką z Sosnowca do Gdyni

Felicjan Łada ze swoja drużyna harcerską, Gdynia 1936 rok

Obozowa karta obrachunkowa więźnia Felicjana Łady

Wystawiony w obozie akt zgonu ojca Felicjana, Stanisława Lady

Zawiadomienie o śmierci więźnia Stanisława Łady wysłane do jego żony

List obozowy wysłany przez Felicjana do matki Czesławy w 1943 roku

List obozowy wysłany przez Felicjana do matki Czesławy w 1943 roku

List obozowy wysłany przez Felicjana do matki Czesławy w 1943 roku

Portret Felicjana Łady wykonany w obozie przez współwięźnia w 1944 roku

Zdjęcie wykonane przez Felicjana z czasów jego pracy w stoczni 
Felicjan Łada podczas kręcenia dokumentalnego filmu "Świadkowie generacji"

Okładka komiksu, którego fabuła oparta jest na losach Felicjana Łady


Materiały pochodzą z wydanej przez Muzeum Stutthof Pomotskiej Teki Edukacyjnej: 

czwartek, 14 września 2017

Stig Lindgren uhonorowany


Stig Lindgren, były nauczyciel, a obecnie pilot grup turystycznych obsługiwanych przez firmę „Stigs Info”, której jest właścicielem, został dziś uhonorowany przez Muzeum Stutthof dyplomem pamiątkowym za długoletnią współpracę. Pan Stig po raz pierwszy odwiedził Muzeum Stutthof dwadzieścia lat temu, a od osiemnastu lat przywozi ze Szwecji do Sztutowa grupy młodzieży, które zapoznają się z historią byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Dziś tj. 14.09.2017 r. przywiózł 64. grupę. Łącznie, jak ocenia, przez osiemnaście lat przywiózł do Muzeum Stutthof kilka tysięcy młodych ludzi.   

Marcin Owsiński, kierownik działu oświatowego, wręczył Stigowi Lindgrenowi pamiątkowy dyplom oraz upominki w postaci książek.

Panu Stigowi dziękujemy z owocną współpracę i liczymy na jej kontynuowanie.   





64. grupa młodzieży ze Szwecji, którą  Stig Lindgren, przywiózł 14.09.2017 r. Oprowadza Paweł Bober ze "Stena Line".  

sobota, 2 września 2017

78. rocznica pierwszego transportu więźniów do obozu koncentracyjnego Stutthof

2 września 2017 r. na terenie Muzeum Stutthof odbyła się uroczystość upamiętniająca 78. rocznicę pierwszego transportu więźniów do obozu koncentracyjnego Stutthof. W tym roku uroczystość odbyła się w niecodziennych warunkach, ponieważ z powodu intensywnych opadów deszczu organizatorzy musieli przenieść ją do budynku byłej komendantury obozu.
Uroczystość poprzedziła msza święta w intencji ofiar KL Stutthof, której przewodniczył J.E. ks. Biskup Jacek Jezierski, biskup diecezjalny elbląski. Oprawę muzyczną mszy świętej zapewnił chór Zespołu Szkół w Tujsku.

Oprócz byłych więźniów KL Stutthof, w uroczystości wzięli udział przedstawiciele parlamentu, władz państwowych i urzędów centralnych, samorządu, korpusu dyplomatycznego, sił zbrojnych, policji, Straży Granicznej, Służby Więziennej, straży pożarnej, a także muzealnicy. Obecna była liczna reprezentacja młodzieży szkolnej wraz z nauczycielami, oraz harcerze. Oprawę uroczystości zapewniła Kompania Reprezentacyjna Marynarki Wojennej.

Jako pierwszy głos zabrał Dawid Krupej, który wygłosił przemówienie w imieniu Jarosława Sellina, Wiceministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W swoim przemówieniu m.in. powiedział: „nasza obecność tutaj to wyraz pamięci o osobach, które zostały zamordowane w tym niemieckim, nazistowskim obozie koncentracyjnym. Tego cierpienia, bólu i strachu nie da się wyrazić słowami, ani zapisać tego na kartkach papieru. Naszym obowiązkiem jest pamięć o tych wydarzeniach i pamięć o tych ludziach. Dlatego w sposób szczególny chciałbym się zwrócić do obecnych tu byłych więźniów obozu Stutthof. W imieniu pana ministra Sellina oraz swoim dziękuję państwu, że jesteście. Bo to od państwa możemy się uczyć czym jest miłość, czym jest prawda, odwaga, poświęcenie, czym jest ojczyzna”.  

W imieniu byłych więźniów głos zabrał Edward Anders, który w KL Stutthof oznaczony był numerem 77556. Pan Edward urodził się w 1930 roku w Warszawie. Wspólnie z bratem Stefanem i ojcem Janem czynnie brał udział w Powstaniu Warszawskim. 31 sierpnia 1944 r. wraz z kilkoma tysiącami Warszawiaków on, jego matka i brat przewiezieni zostali do KL Stutthof. Następnie brat został przetransportowany do KL Neuengamme koło Hamburga. Edward starał się ze wszystkich sił pomagać słabej i chorej matce. Zgłosił się na ochotnika do bardzo ciężkiej pracy przy rozładunku barek w przyobozowej cegielni, tylko po to aby dostawać dodatkową kromkę chleba, którą później przerzucał przez druty do matki. Kilka razy udało mu się także przedostać na teren obozu kobiecego i spotkać z matką. W styczniu 1945 r. wraz z matką wziął udział w Marszu Śmierci. Tuż po wyzwoleniu zachorował na tyfus i zapalenie płuc. Uratowano go w szpitalu polowym Armii Czerwonej. Po powrocie do ruin Warszawy cała rodzina szczęśliwie odnalazła się w komplecie. Przez ponad 30 lat pan Edward wykładał w Wojskowej Akademii Technicznej. Aktywnie działa w kole byłych więźniów obozu Stutthof.
W swoim mocno emocjonalnym przemówieniu pan Edward opowiedział o swojej walce z okupantem, a następnie o swoich losach w obozie koncentracyjnym Stutthof. Przemówienie zakończył słowami: „kochajmy się”.   

Kolejnym mówcą był dyrektor Muzeum Stutthof, Piotr Tarnowski, który w wygłoszonym do zebranych przemówieniu powiedział: „Zakłamanie. Grzech teraźniejszości wobec historii. Pamiętajmy o 2077 dniach działania obozu KL Stutthof, wspominajmy datę 2 września 1939 r. jako początek okrutnej historii, która zgarnęła żniwo tysięcy ofiar. Pamiętajmy i opowiadajmy o bezbronnych ofiarach cierpiących katusze wymierzane przez bezwzględnych oprawców. Czcijmy pamięć tych, których pochowała ta ziemia. Zakłamanie, zniekształcenie, zapomnienie – niech będą nam obce… Upływający czas sprawia, że kolejne pokolenia zadają pytanie: jak to możliwe? Jak do tego doszło, że w obozach koncentracyjnych tysiące ludzi traciło codziennie życie a gdzieś obok to życie po prostu trwało…  Często o tym myślimy i rozmawiamy. My, strażnicy historii - muzealnicy. Możliwych odpowiedzi jest wiele, jednak zakłamanie i obojętność w naszych rozważaniach pojawiają się najczęściej. Zakłamanie – ono pozwalało wierzyć oprawcom, że szaleńcza idea jest usprawiedliwieniem dla morderstw, terroru, odarcia z godności drugiego człowieka. To zakłamanie sprawiało, że poza drutami hitlerowcy żyli dniem codziennym, bezrefleksyjnie oddzielając dwa światy: życia i śmierci. A zakłamanie, w końcu prowadziło do obojętności. Obojętności, która pozwoliła na destrukcję podstawowych elementów człowieczeństwa. Na zabijanie, na cierpienie, na to wszystko co wydarzyło się w Stutthof, w Auschwitz, na Majdanku, w Treblince, w Sobiborze, w Gross Rossen… Wszędzie tam obojętność i zakłamanie zebrały żniwo śmierci niewinnych ludzi!!!W tym miejscu zło i dobro rozdziela wyraźna granica. Tu nie ma niedomówień, to miejsce jest jak przestroga. Od 78. lat przestrzega nas przed nietolerancją, agresją, dehumanizacją, poniżeniem, bestialstwem, odczłowieczeniem i uczy nas byśmy byli dla siebie dobrzy. Bo tylko dobro jest wyborem – zło jest brakiem dobra. Tak stanowi nie tylko chrześcijański humanizm. Słowa, które widzimy napisane na pomniku: „Los nasz przestrogą ma być nie legendą...” potraktujmy poważnie”.

List do uczestników uroczystości skierowała również pani Anna Azali, ambasador Izraela w Polsce. W swoim liście pani ambasador napisała: „Wiem, że KL Stutthof był bardzo nietypowym, choć symbolicznym miejscem w całej okrutnej machinie śmierci i sieci obozów koncentracyjnych, jaką zbudowali hitlerowcy w okresie II wojny światowej. Powstał wraz z wybuchem II wojny światowej 2 września 1939 i istniał aż do jej ostatecznego zakończenia, 9 maja 1945 r. Wśród ponad 100 tysięcy więźniów przebywali tu Żydzi, a także przedstawiciele prawie wszystkich europejskich krajów. Pamiętając o wszystkich więźniach tego obozu i tej okrutnej wojny, pragnę Was zapewnić, iż nigdy nie zapomnimy o tysiącach wspaniałych i szlachetnych ludzi, którzy tu, w okupowanej Polsce spieszyli nam z pomocą, nie bacząc na liczne niebezpieczeństwa i grożącą im za tę pomoc karę śmierci. Właśnie dziś w tę ważną rocznicę musimy obiecać sobie, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by nie dopuścić do nienawiści, rasizmu, antysemityzmu i ksenofobii oraz aby tragedia tamtych lat się nie powtórzyła”.

Tę część uroczystości zakończyła pani Adelajda Krajnik, była więźniarka KL Stutthof, która wyrecytowała wiersz swojego autorstwa pt. „Stutthof”.  
Następnie uczestnicy uroczystości udali się pod Pomnik Walki i Męczeństwa, gdzie złożyli wieńce i kwiaty.

Wydarzeniem towarzyszącym uroczystości było otwarcie w wystawy „Odezwała się ziemia”. Wystawa ukazuje plon prac poszukiwawczo – archeologicznych realizowanych obecnie na terenie byłego obozu koncentracyjnego Stutthof.    

W trakcie uroczystości doszło również do oficjalnego przekazania, do zbiorów Muzeum Stutthof, sekretnego pamiętnika Zofii Odechowskiej ps. Lenka. O tej historii możemy przeczytać na muzealnym blogu. Tu link do artykułu: 










Otwarcie wystawy



Przekazanie sekretnego pamiętnika Lenki