Obraz Mariana Mokwy, o którym pisze autorka. |
Praca więźniów przejściowych obozów dla jeńców cywilnych w Gdańsku, Nowym Porcie i Stutthof na Westerplatte w latach 1939 – 1941
Pojawienie się jeńców cywilnych na Westerplatte 8 września 1939r. miało związek z dwoma faktami: koniecznością oczyszczenia terenu Westerplatte po 7 – dniowych walkach żołnierzy polskich zakończonych ich kapitulacją oraz planowaną wizytą Adolfa Hitlera w tym miejscu.
Większość jeńców skierowana przez SS do prac porządkowych na Westerplatte została aresztowana 1 września 1939r. w Gdańsku. Byli to pracownicy polskich firm, instytucji, banków, urzędów: Polskich Kolei Państwowych, Poczty Polskiej, Rady Portu i Dróg Wodnych, kupcy i przedsiębiorcy, robotnicy stoczniowi i portowi, lekarze, prawnicy oraz przedstawiciele innych zawodów zrzeszeni w polskich organizacjach i stowarzyszeniach działających w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 1920 – 1939.
Pierwszą grupę jeńców wybrano w miejscu internowania działaczy Polonii gdańskiej, którym była gdańska szkoła Viktoriaschule dla niemieckich dziewcząt mieszcząca się przy ówczesnej ulicy Holzgasse (obecnie Kładki 24). W budynku tym gdańska policja urządziła z dniem 1 września 1939r. pierwszy obóz przejściowy dla jeńców cywilnych oraz w pierwszych dniach września działała w tym miejscu Komendantura Obozów Jenieckich Gdańsk (Kommandantur der Gefangenenlager Danzig). Dnia 1 września 1939r. gdańska policja – jak się szacuje, aresztowała ok. 1500 Polaków, z których większość doprowadzono i uwięziono w Viktoriaschule. Miejsca zbiorcze dla aresztowanych z terenu Wolnego Miasta Gdańska urządzono również w budynkach szkolnych Piotra i Pawła w Gdańsku, Gdańsku –Oruni, Pruszczu, Mierzeszynie, Gdańsku – Oliwie i Gdańsku – Wrzeszczu.
Pierwsza akcja masowych aresztowań zorganizowana przez tajną gdańską policję przy użyciu różnych formacji na terenie b. Wolnego Miasta Gdańska oraz na terenach zajmowanych przez Rzeszę Niemiecką na Wybrzeżu i Pomorzu trwała od września 1939r. do wiosny 1940r. Według szacunków w okresie tym Niemcy aresztowali około 4 500 członków Polonii gdańskiej, kilkuset Żydów i kilkadziesiąt tysięcy Pomorzan, z których wyselekcjonowana część przez Viktoriaschule i obóz w Gdańsku – Nowym Porcie tzw.Zivilgefangenenlager Neuwahrwasser trafiła później do obozu Zivilgefangenenlager Stutthof.
Dnia 8 września 1939r. spośród uwięzionych w Viktoriaschule esesmani wybrali około 200 mężczyzn, których jako pierwszych pieszo doprowadzili na teren koszar wojskowych na Westerplatte po zakończonych walkach[1]. Paweł Wohlert, pracownik umysłowy Warszawskiego Towarzystwa Transportowego w Gdańsku znajdujący się w kolumnie wspominał o niezbyt przyjemnym zachowaniu się niemieckich mieszkańców: „(…) zebrani na chodnikach ludzie lżyli nas, wylewali na nas nieczystości. Wokół kolumny marszowej krążyli niemieccy kolejarze, którzy poszukiwali swoich niedawnych polskich kolegów, by ich pobić”[2]. Fakt wrogiego stosunku niemieckich gdańszczan do kolumny więźniów potwierdził też Paweł Gronau i inni Polacy[3].
Na Westerplatte więźniów tych zakwaterowano w zniszczonych po walkach koszarach, w piwnicy budynku administracyjnego; innych, wśród których był Antoni Leszczyński (dyżurny ruchu DOKP w Gdańsku – Oliwie) w mniej uszkodzonych bunkrach. Inną grupę więźniów doprowadzono do małego drewnianego baraku z wybitymi szybami w oknach i z nie domykającymi się drzwiami, gdzie spali stłoczeni w niewielkich pomieszczeniach na podłodze wyścielonej sianem.
Nadzór nad pierwszymi więźniami pracującymi na Westerplatte pełnili nie tylko esesmani, lecz także między innymi członkowie innych organizacji: Hitlerjugend, szturmowcy SA i członkowie Reichsarbeitsdienst (Niemieckiej Służby Pracy). Ta grupa więźniów otrzymała zadanie oczyszczenia terenu z niewypałów i zasieków, odgruzowania oraz pochowania poległych polskich żołnierzy. Wszystkie czynności podczas usuwania niewypałów, drutów kolczastych więźniowie musieli wykonywać gołymi rękami bez rękawic ochronnych. A. Leszczyński wspomniał o znalezionym podczas pracy kamieniu z wyciosanym orłem, który więźniowie zakopali w niedalekiej odległości od kapliczki garnizonu[4]. Według informacji Teodora Kluki, po kilku dniach jego udziału w pracach porządkowych, esesmani polecili mu założenie warsztatu szewskiego, w którym razem z kilkoma Polakami, w tym z więźniem o nazwisku Kępiński, zobowiązani zostali do naprawy obuwia. Na Westerplatte założony został też warsztat krawiecki, w którym pracował między innymi znajomy T. Kluki – o nazwisku Szymański[5].
W organie prasowym NSDAP Der Danziger Vorposten nr 210/211 z września 1939 r. podano informację o porządkowaniu terenu Westerplatte po zakończonych walkach przez organizację młodzieżową Reichsarbetsdienst, która faktycznie brała udział w nadzorowaniu więźniów. Członkowie tej organizacji – Niemcy w wieku 18 – 20 lat bili więźniów kijami i kolbami karabinów. Ich zachowanie wzbudziło oburzenie załogi Schleswig Holsteina, która osobiście w tej sprawie interweniowała w celu zapobieżenia dalszego bicia polskich więźniów[6]. Ta pierwsza grupa więźniów pracowała na Westerplatte do czasu jej odprowadzenia do utworzonego przejściowego obozu dla jeńców cywilnych w Gdańsku – Nowym Porcie, w którym przyjęto transport pierwszych więźniów 7 września 1939r. Począwszy od połowy września 1939r. SS wybierała potrzebnych do pracy na Westerplatte więźniów przebywających w obozie w Nowym Porcie. Obóz ten urządzono w budynkach stanowiących w czasach pruskich koszary wojskowe, w okresie istnienia Wolnego Miasta Gdańska – Etap Emigracyjny, a następnie zespół budynków należący do rządu polskiego i Poczty Polskiej w Gdańsku, przeznaczonych na cele mieszkaniowe dla polskich urzędników i ich rodzin oraz pocztowców. Po aresztowaniu polskich mieszkańców i usunięciu z mieszkań ich rodzin, w pierwszych dniach września 1939r. zaadaptowano te budynki na obóz i siedzibę przeniesionej z Viktoriaschule Komendantury Obozów jenieckich Gdańsk, która zarządzała trzema obozami działającymi od:
2września 1939r. w Sztutowie (Stutthof);
7 września 1939r. w Gdańsku Nowym Porcie;
13 września 1939r. Granicznej Wsi[7].
Następną grupę więźniów z Viktoriaschule liczącą około 1200 – 1 500 osób dostarczono na Westerplatte 15 września 1939r. W tej grupie znajdowali się w większości mieszkańcy Gdyni aresztowani po zajęciu miasta przez Wehrmacht 14 września 1939r. Więźniów tych przywitał SS-Untersturmführer Paul Ehle, który podczas przemówienia poinformował przybyłych o przyznanym im statusie jeńców cywilnych, obowiązującej dyscyplinie i ewentualnym wcześniejszym zwolnieniu, po wykonaniu prac porządkowych[8].
Pierwszy posiłek nowym więźniom został wydany następnego dnia wieczorem, z powodu trudności z dostawą żywności dla tak licznej grupy. Jak się później okazało więźniowie w czasie pobytu na Westerplatte otrzymywali nie wystarczające przydziały żywności, głodni przeszukiwali pomieszczenia wartowni i innych zachowanych obiektów. Niektórzy mieli szczęście znaleźć między innymi w zniszczonym bunkrze kilka beczek kapusty kiszonej lub pozostawiony przez obrońców Westerplatte spleśniały chleb, puszki mięsne, a inni próbowali pod nieobecność esesmanów przedrzeć się do ogrodu warzywnego, aby wyrwać tam cebulę, marchew lub inne warzywo.
W swoich relacjach więźniowie wspominali o brutalnym odnoszeniu się do nich esesmanów, wyzwiskach i szykanach. Zapamiętano dwóch SS-manów: Paula Rexina i Kurta Mathesiusa z tego powodu, że często bili więźniów. Szczególnie w pamięci więźniów zapadł fakt zastrzelenia przez esesmana P. Rexina Żyda, któremu rozkazał założyć szaty liturgiczne znalezione w kaplicy p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej i tańczyć w nich na placu. W czasie tańca esesman ten strzelał do więźnia, aż w końcu go zastrzelił[9]. Więźniom nakazano rozbiórkę ołtarza w kaplicy. Ks. Józef Szarkowski wspomniał, że otrzymał od jednego z więźniów płytę marmurową z relikwiami z ołtarza, którą udało mu się ukryć. W późniejszym czasie podczas prac rolnych ksiądz przekazał podczas odwiedzin płytę swoim znajomym z Gdyni. Po zwolnieniu z obozu Stutthof i przed wyjazdem do Generalnego Gubernatorstwa odebrał ją i za pośrednictwem państwa Haubrich oddał ją do parafii w Gdyni – Grabówku. Dalsze losy tej płyty nie były mu znane[10].
Po raz pierwszy na trenie obozu w Nowym Porcie 10 września 1939 r. esesmani wybrali do prac na Westerplatte grupę liczącą około 200 więźniów, w której znajdowali się więźniowie pochodzący z terenu byłego Wolnego Miasta Gdańska, ale i też z zajętych przez Niemców ziem polskich, między innymi pochodzący ze Starogardu Franciszek Racławski – więzień nr 2 113. W odróżnieniu od pierwszej grupy więźniów wybranych w Viktoriaschule, ta grupa, po wykonaniu określonych prac w ciągu dnia na Westerplatte, była przyprowadzana pod eskortą SS na nocleg do obozu w Nowym Porcie[11].
Warto przytoczyć fragment relacji F. Racławskiego z uwagi na zapamiętany stan Westerplatte bezpośrednio po zakończonych walkach: [W poniedziałek 10 września 1939r.] „Po drodze mijamy dymiące jeszcze zgliszcza spalonych warsztatów i urządzeń, zniszczone dźwigi, rozerwany wagon – cysternę i wchodzimy na teren polski odgrodzony od pozostałego murem na pół cegły z przeciągniętym drutem kolczastym po wewnętrznej stronie muru i dalszymi 3 płotami z drutów kolczastych. Jesteśmy zdumieni tak słabym umocnieniem. Od strony kanału Nowego Portu tylko stare schrony z cegły jeszcze z pierwszej wojny światowej oraz kilka rozbitych bombami kilka wartowni nowych betonowych. W kanale stoi jeszcze pancernik Schleswig Holstein obstrzeliwujący obecnie Hel i Oksywie, przed nim okręt ze znakami Czerwonego Krzyża, ale również uzbrojony w ciężkie karabiny maszynowe, las – przeważnie grube o przekroju do 0,5 m drzewa bukowe i sosnowe po prostu ścięte przy pniu od bezpośredniego obstrzału (s. 34) z pancernika w kierunku polskich koszar, wartowni i kilka budynków mieszkalnych. Zatrzymują nas przed polskimi koszarami. Podniósł nas na duchu widok orła białego nad wejściem do koszar, niezniszczonego, pomimo bomb i obstrzału. Same koszary mocno ucierpiały od obstrzału, ale piwnice dawały jeszcze pełne schronienie załodze, gdzie też aż do czasu poddania się broniła. Otrzymujemy narzędzia, to jest: grabie, łopaty, kilofy, siekiery, piły i usuwamy z dróg gałęzie, drzewa i wyrównujemy wyboje od bomb. Za chwilę już nadjeżdżają samochody ciężarowe i zabierają resztę żywności z magazynu koszar, było to tylko tak na oko kilkanaście worków mąki i kilka beczek kapusty. Kręci się koło nas kilkunastu umundurowanych i nie umundurowanych gestapowców, obserwują, wypytują – bo przecież jesteśmy rzekomo tymi, którzy strzelali zza węgła do Wehrmachtu, rannych żeśmy maltretowali i mordowali.
Obiad, czyli pierwsze pożywienie tego dnia, w formie talerza cienkiej zupy kapuścianej wydziela kucharz polskiej załogi Westerplatte. Dowiadujemy się, że jegooraz kilka osób obsługi – jako cywilów uwięziono i traktowano jako więźniów politycznych[12].
Tak codziennie przez prawie trzy tygodnie rano wychodziliśmy i wieczorem wracaliśmy z pracy na Westerplatte. Po uporządkowaniu dróg rozbieramy podane poprzednio domy mieszkalne, cegłę obtłukujemy z zaprawy i nosimy w rękach albo wozimy taczkami do kanału, gdzie zabiera je holownik i przewozi do Stegny, gdzie z nich buduje się obóz koncentracyjny Stutthof. Nasz codzienny przemarsz z koszar do promu i z powrotem przez Nowy Port dawał okazję Niemcom do wyzwisk pod naszym adresem. Na samym Westerplatte na porządku były uderzenia przeważnie kolbą karabinu”[13].
Należy wyjaśnić, że na Westerplatte w charakterze jeńców cywilnych pracowało 4 pracowników cywilnych, o których wspominał F. Racławski, a którzy przebywali podczas walk na Westerplatte. Byli to: Ryszard z ojcem Stanisławem Duzikowie, Władysław Deik i Alojzy Januszewski. Stało się tak, ponieważ Niemcy nie przyznali im statusu kombatantów. Obaj Duzikowie zostali zwolnieni z obozu w 1941r. Ryszard pracował w wytwórni beczek w Gdańsku do końca wojny, a jego ojciec powrócił do Ujazdu, gdzie prowadził warsztat stolarski. Władysław Deik po zwolnieniu pracował kolejno w Gdańsku, Berlinie i organizacji Todt do 1945[14]. A. Januszewski, z powodu gruźlicy płuc nabytej w czasie pobytu w KL Stutthof, zmarł 26 października 1942r. w rewirze. Jego ciało zostało spalone w obozowym krematorium następnego dnia. W zachowanym piśmie Tajnego Urzędu Policji Państwowej w Berlinie z 23 maja 1940r. w uzasadnieniu nakazu jego aresztowania i osadzenia w obozie napisano, że „zagraża on swoim zachowaniem istnieniu i bezpieczeństwu narodu i państwa, gdyż daje on swoim antyniemieckim nastawieniem powód do obaw, że po jego uwolnieniu będzie się nadal udzielał polskim interesom”[15].
Jak wynika z zachowanych relacji więźniowie wybrani do prac porządkowych na Westerplatte musieli wykonać następujące zadania:
- usunięcie bomb i niewypałów, zebranie łusek od naboi;
- likwidacja bunkrów;
- zasypanie okopów i lejów po bombach;
- usunięcie zniszczonych drzew;
- niwelowanie terenu;
- rozbiórka zniszczonych budynków;
- naprawa budynków mniej uszkodzonych;
- załadunek pozyskanych z rozbiórki materiałów budowlanych na barki.
Praca więźniów na Westerplatte trwała od rana do późnych godzin wieczornych, niekiedy także i w nocy. W ciągu dnia więźniów dzielono na mniejsze grupy – tzw. komanda pracy, którym przydzielano do wykonania różne zadania. Niwelowanie terenu odbywało się przy pomocy pługa ciągniętego przez 16 więźniów. Do najbardziej niebezpiecznych zadań należało zbieranie niewypałów. Pracujący 10 dni we wrześniu 1939r. w komandzie na Westerplatte Cyprian Wosztal, obrońca Gdyni wspomniał, że esesmani użyli więźniów z narażeniem ich życia do zbadania wybranego terenu w celu ustalenia, czy jest wolny od min i niewypałów: (…) Pamiętam, że kiedyś na Westerplatte, zrobili z nas taką osłonę. Ustawieni w ręka w rękę, musieliśmy przejść przez cały zrąbany lasek aż do wody. Kazali nam szurać nogami po ziemi. A za nami szło może 200 osób dygnitarzy z Wehrmachtu, i cywili. Niemcy sądzili, że w lasku są miny i my mieliśmy to sprawdzić”[16].
Więźniowie pracowali w letnich ubraniach, w jakich zostali aresztowani we wrześniu 1939r. Nie wydano im odzieży ochronnej ani rękawic. W jaki sposób radzili sobie z tym problemem więźniowie napisał Mieczysław Filipowicz: „Z nastaniem pory deszczowej, aby chronić się przed zimnem, obwiązywaliśmy krawatem podniesiony kołnierz marynarki, która wpuszczaliśmy w spodnie, a nogawki wkładaliśmy w skarpetki. Wyglądaliśmy śmiesznie, a że nie byliśmy ogoleni, to już po tygodniu jeden gdynianin drugiego nie poznawał. Było to preludium”[17].
Inne problemy stwarzał niewielki przydział żywności, który pod względem ilości kalorii był niewystarczający dla osób długo i ciężko pracujących. Więźniowie wspominali, że cierpieli z powodu głodu. W sprzyjających warunkach niektórzy z nich dożywiali się resztkami żywności, które znajdowali w magazynach, pomieszczeniach sypialnych, bunkrach na terenie Westerplatte lub w ogrodzie warzywnym. Był to najczęściej spleśniały chleb, puszki mięsne, kilka beczek z kiszoną kapustą. Oczywiście, że te sposoby dożywiania w oczach esesmanów były nielegalne i podlegały w razie wykrycia karom. O tym jak dokuczliwy musiał być głód świadczy relacja jednego z więźniów, który z tego powodu zamierzał razem z dwoma kolegami podjąć desperacką ucieczkę[18].
W związku z planowanym przyjazdem Adolfa Hitlera na Westerplatte, 18 września 1939r. wstrzymano prace więźniów. Przez kilka dni trzymano ich nad brzegiem plaży pod eskortą esesmanów. Ostatecznie A. Hitler z Hermanem Göringem i świtą wizytowali Westerplatte 21 września 1939r. Podczas zwiedzania oczyszczonej z niewypałów i zasieków części Westerplatte doszło do nieoczekiwanego przejścia A. Hitlera i towarzyszących mu osób w odległości około 1 metra od grupy więźniów, o czym wspominali między innymi: Władysław Konarzewski, Mieczysław Filipowicz, Antoni Leszczyński, Paweł Wohlert[19].
Teren Westerplatte zwiedzała również grupa oficerów niemieckich, włoskich i japońskich, których zainteresowała grupa więźniów. Od wachmanów uzyskali wyjaśnienie, że są to gdańszczanie, którzy „ochotniczo” zgłosili się do prac porządkowych[20]. Franciszek Racławski na temat zwiedzających Westerplatte napisał: „Przyznać trzeba, że zwiedzający Westerplatte oficerowie i żołnierze Wehrmachtu nas się nie czepiali, niektórzy nawet oddawali cześć naszym poległym żołnierzom, stawając na baczność i salutując przed ich grobami. Z opowiadań wachmanów zwiedzających, dowiedzieliśmy się, że Westerplatte w końcowej fazie szturmowało aż 2 000 wojska, SS i policji z udziałem bombowców, sztukasów i silnego bezpośredniego ognia z pancernika „Schleswig Holstein” oraz jednostek atakujących od strony morza. By zmusić załogę do poddania się zaraz od początku walk odcięto im wodę do picia”[21].
Niektórzy więźniowie mieli okazję kontaktowania się z niemieckimi marynarzami z okrętów wojennych, które stały w basenie amunicyjnym. Więźniowie wspominali, że w czasie spotkań marynarze niemieccy częstowali ich papierosami oraz mogli od nich kupić papierosy lub inne drobne rzeczy z kantyny[22]. Jednak palenie papierosów na Westerplatte było ryzykowne i zagrożone represjami. Jak wspominał więzień F. Racławski: „Raz cała nasza grupa nie otrzymała obiadu, gdyż nie można było znaleźć tego, kto palił papierosa w latrynie; widząc dym od papierosa wachman strzelił do latryny, ale nikogo nie ranił. Drugi raz ukarał nas za to, że na słowa jakiegoś członka Schutzpolizei, który stanął w obronie bitego więźnia, ktoś z grupy odezwał się „brawo”[23].
W nocy z 27/28 września 1939r. dużą grupę więźniów, którą przybyła na Westerplatte 15 września, zaprowadzono do obozu w Nowym Porcie w związku z zamiarem wysłania ich do prac rolnych na Żuławach[24]. Dnia 29 września 1939r. wytypowano następnych więźniów do pracy na Westerplatte. Więźniowie ci w przeciwieństwie do poprzedniej grupy byli codziennie odprowadzani przez eskortę esesmanów na nocleg do obozu w Nowym Porcie. Odtąd miała miejsce stała fluktuacja więźniów pracujących na Westerplatte.
Jesienią 1939r. esesman Erich Gust zażądał od więźniów, aby po skończonej pracy na Westerplatte, przynosili do obozu w Nowym Porcie drewno pod groźbą odebrania przydziału żywności[25]. Powroty z pracy na nocleg były niebezpieczne i niekiedy kończyły się śmiercią, o czym wspominał jeden z więźniów: „Podczas powrotu każdy unikał chodzenia w ostatnim szeregu, gdyż tych SS-owcy przy byle okazji bili. Częste zabójstwa na terenie Westerplatte spowodowały u mnie depresję; byłem wtedy bliski załamania. Najczęściej strzelano do więźniów podczas „rzekomej ucieczki”. Wyróżniał się SS-Unterscharführer Paul Rexin, który strzelał do pracujących więźniów, gdy uznał, że zbyt wolno się ruszali, innych bił i maltretował fizycznie[26].
Duże wrażenie na więźniach pracujących na Westerplatte robiło zachowane, pomimo gęstego obstrzału frontonu budynku – godło polskie. W swoich wspomnieniach prawie wszyscy więźniowie podkreślali ten fakt, między innymi też F. Racławski: „(…) Jeszcze z Gdańska – Nowego Portu przyprowadzono nas któregoś dnia do pracy na Westerplatte. Tam rozbieraliśmy zasieki i rozbijaliśmy budynki. Na Westerplatte stało kasyno oficerskie – punkt bohaterskiej obrony Polaków. Budynek z cegły, cały zbity kulami w około, tak, że dziura była przy dziurze. Na frontowej stronie głównego wejścia, nad drzwiami było wykute w kamieniu Godło Polski – orzeł. Kule nie trafiły weń ani razu, tak, że cały i nieskażony świecił na poszczerbionym budynku. Zjawisko to napawało wściekłością hitlerowców, którzy przychodzili je oglądać. Robili nawet zdjęcia[27].
Po orłem ponadto zachował się napis: „Dla Ciebie Polsko i dla Twej chwały”[28]. W odróżnieniu od Niemców polskim więźniom orzeł dodawał otuchy i nadziei[29]. Najpełniej wyraził znaczenie zachowania godła polskiego więzień W. Gębik „(…) nie uszkodzony Orzeł Biały nad bramą komendantury witający nas na Westerplatte, umocnił we mnie, i nie tylko we mnie, wiarę w klęskę hitlerowskich Niemiec i wyzwolenie Polski. Wiara ta towarzyszyła nam później w walce o ocalenie życia własnego i kolegów aż do majowych dni wyzwolenia w roku 1945”[30].
W czasie pobytu na Westerplatte więźniowie aresztowani we wrześniu 1939r. w letnich ubraniach, niedożywieni, wycieńczeni ciężką i długą pracą zaczęli chorować. Według relacji F. Racławskiego „W obozie wobec coraz większego zaludnienia rozbijano i wykradano wszystkie mieszkania prywatne Polaków w byłych koszarach i kilka razy nas przerzucano. „By upodobnić nas do bandytów” pewnego dnia wszystkich zagnano do łaźni, gdzie nas ostrzyżono i odzież nawet obuwie dezynfekowano. Popalone i wygniecione ubiory, zarost nieogolony od chwili aresztowania, dały nam odpowiedni wygląd. Otrzymaliśmy też na kartonie wypisane nasze numery obozowe z przykazaniem: Kto numer zgubi, siebie zgubi. Pewnego wieczora wszystkich nas zegnano do piwnic i przez całą noc rejestrowano, po czym bez powrotu na swoją sztubę rano uformowano długą kolumnę i zaprowadzono do Gdańska na Arbeitsamt, gdzie czekały na nas wozy okolicznych majątków, do których (z wachmanami) pojechaliśmy na roboty rolne – wykopki kartofli i buraków, omłoty”[31].
Esesmani ciężko chorych odsyłali z Westerplatte do izby chorych dla więźniów funkcjonującej w obozie w Nowym Porcie. Z powodu braku zachowanej dokumentacji nie można ustalić, ilu więźniów wymagało opieki pielęgniarskiej i lekarskiej i czy zarejestrowano wszystkie przypadki śmiertelne wśród więźniów. W księdze zgonów Cmentarza Zaspa w ostatnich kilku miesiącach 1939 r. odnotowano zaledwie kilka przypadków pochówków jeńców cywilnych z obozu w Nowym Porcie[32].
W Urzędzie Stanu Cywilnego w Gdańsku zachował się pod datą 22 stycznia 1942 r. się wpis o zastrzeleniu 30 października 1939 r. na Westerplatte podczas ucieczki jeńca cywilnego Wolfa Ecksteina urodzonego 4 listopada 1906 r., kupca zameldowanego w Gdyni przy ul. Śląskiej 50[33].
Od listopada do 27 grudnia 1939 r. na Westerplatte pracowali między innymi więźniowie z transportu z Bydgoszczy: Bolesław Kowalczyk, ks. Stanisław Grabowski, Marian Mężydło i Marian Gutowski. Bolesław Kowalczyk w swojej relacji wyjaśnił, że „(…) W tym okresie prowadzili nas do pracy na Westerplatte do rozbierania kasyna i zasieków z drutu – pozostałości po bohaterskiej obronie Polaków”[34].
Na Westerplatte miał miejsce niecodzienny wyczyn, o którym wspominał Brunon Mach. Jego brat Günther przebrany w mundur Hitlerjugend, który zabrał niemieckim sąsiadom bez ich wiedzy, dotarł na Westerplatte dostarczając żywność i 5 marek[35]. Być może był to jedyny przypadek bezpośredniej pomocy udzielonej członkowi rodziny na Westerplatte.
Pomoc w formie paczek z żywnością, odzieżą, niezbędnymi rzeczami oraz przerzucanie grypsów miała miejsce w obozie w Nowym Porcie.
W grudniu 1939 r. sytuacja aprowizacyjna na Westerplatte musiała ulec nieznacznemu polepszeniu skoro Franciszek Wojtysko, marynarz Marynarki Wojennej i obrońca Gdyni, relacjonował: „Otrzymywaliśmy margarynę, marmoladę i chleb oraz stosunkowo możliwe zupy. Nocowaliśmy w barakach w Nowym Porcie i codziennie przeprowadzano nas do pracy na Westerplatte. Praca trwała od rana do wieczora”[36].
Stan więźniów pracujących na Westerplatte w grudniu 1939 r. wynosił ok. 500 osób[37].
W styczniu 1940 r. funkcję komendanta filii na Westerplatte objął SS- UnterschturmführerKurt Mathesius[38], dowódcy oddziału wartowniczego SS-Unterscharfuhrer Oskar Gottschau, który otrzymał również zadanie zabezpieczenia terenu przed osobami postronnymi z zewnątrz. Komando zewnętrzne pracy na Westerplatte należące do obozu Nowego Portu funkcjonowało do końca lutego 1940r.
Jeden z byłych więźniów – Franciszek Szwinke podczas procesu Alberta Forstera w Gdańsku w 1947r. zeznawał, że na Westerplatte w tym pierwszym okresie mogło pracować około 2 000 więźniów[39]. Biorąc pod uwagę ciągłą wymianę więźniów pracujących na Westerplatte od 8 września 1939r. do końca lutego 1940r. trudno jest ustalić dokładnie, ilu ogółem więźniów pracowało w krótszym lub dłuższym okresie na Westerplatte. Stan liczebny komanda pracy zwiększał się od 200 do 2 000 więźniów we wrześniu 1939r., w październiku i listopadzie z powodu przeniesienia części więźniów do prac na roli zmniejszył się i w końcowym okresie wynosił około 500 osób. Pod względem organizacyjnym w przypadku pracy jeńców cywilnych na Westerplatte można mówić o przekształceniu komanda zewnętrznego funkcjonującego początkowo i przez krótki okres czasu jako stacjonarne w stałą filię – zewnętrznego miejsca pracy, które organizacyjnie podlegało od 15 września 1939r. do końca lutego 1940 r. obozowi dla jeńców cywilnych w Nowym Porcie, a ten Komendanturze Obozów Jenieckich Gdańsk, która była dysponentem więźniów do 31 marca 1940r.
Drugi etap w historii pracujących więźniów na Westerplatte rozpoczął się z chwilą utworzenia przez Komendanta Komendantury Obozów jenieckich Gdańsk – SS-Obersturmbannführera Maxa Paulego zewnętrznej filii tzw. Aussenstelle Westerplatte, która funkcjonowała od marca 1940 r. do czerwca 1941 r. Funkcję komendanta pełnił SS-Untersturmführer Paul Ehle, zastępcy SS - Oberscharführer Binke, nadzór nad więźniami powierzono kilkunastu esesmanom. Z dniem 1 kwietnia filia ta organizacyjnie podlegała Obozowi dla Jeńców Cywilnych Stutthof [Zivilgefangenenlager Stutthof].
Dnia 2 marca 1940r. podczas apelu w obozie Stutthof komendant Max Pauly wybrał 300 polskich więźniów aresztowanych na terenie Okręgu Rzeszy Reichsgau Danzig – Westpreussen (Gdańsk – Prusy Zachodnie), których załadowano na samochody ciężarowe i wywieziono pod nadzorem esesmanów na Westerplatte. Zakwaterowano ich na stałe w uszkodzonych, w wyniku działań wojennych, budynkach dawnych koszarów wojskowych. Więźniowie spali w salach na podłodze wyścielonej słomą, w której w oknach były wybite szyby zabezpieczone jedynie drutem kolczastym.
W czasie pobytu na Westerplatte więźniowie otrzymywali niskokaloryczne pożywienie 3 razy dziennie. Na śniadanie i kolację wydawano im po kromce chleba i pół litra kawy zbożowej, na obiad pół litra zupy gotowanej z ziemniaków, brukwi, kapusty lub buraków. Nie wydano im misek, sztućców ani talerzy. Posiłek musieli zjadać w zdobytych puszkach po konserwach, znalezionych hełmach i tym podobnych przedmiotach. Sami strugali z drewna łyżki i noże. Z powodu głodowych racji żywnościowych dożywiali się potajemnie wyrywaną cebulą i pokrzywą pozyskaną z ogrodu warzywnego prowadzonego przed wybuchem wojny przez polskich żołnierzy lub resztkami znalezionej żywności.
Nosili od momentu aresztowania te same ubrania, które w ciągu kilku miesięcy uległy zniszczeniu. Dodatkowym utrudnieniem dla więźniów był brak środków higienicznych, przede wszystkim mydła, ręczników, proszku do prania. Do dyspozycji 300 mężczyzn była tylko jedna brzytwa. Więźniowie narzekali na robactwo, chłód, brak koców. Dotkliwie odczuwali brak opieki pielęgniarskiej i lekarskiej. Na miejscu nie było nawet izby opatrunkowej. W ciężkich przypadkach chorych na ogół wywożono do rewiru dla więźniów do obozu Stutthof albo do Akademii Medycznej w Gdańsku. Więzień Stanisław Matuszczak, który został zabrany do rewiru w obozie Stutthof z powodu odmrożenia nogi wspomniał, że po nie nadających się do pracy więźniów przyjeżdżał szef rewiru dla więźniów SS-Hauptscharführer Otto Haupt[40]. Na miejscu chorzy mogli jedynie liczyć na pomoc i porady współwięźnia – lekarza Witolda Kopczyńskiego, który był z nimi. Lekarz ten znany był w Gdańsku z działalności społeczno – politycznej na rzecz Polonii.
Więźniowie pracowali codziennie od poniedziałku do soboty od godziny 6.00 do zmroku, natomiast w niedzielę do godziny 16.00. Zatrudniano ich nadal przy odgruzowywaniu i porządkowaniu terenu koszar. Zadaniem ich była rozbiórka budynków grożących zawaleniem, zabezpieczenie pozostałych budynków i przygotowanie terenu do oddania do dyspozycji Wehrmachtu. Więźniów przydzielano do różnych komand pracy: Waldkolonna, Kabelkolonna, Transportkolonna i inne.
Część pozyskanych materiałów budowlanych z rozbiórki budynków wywożono do obozu Stutthof. Zadaniem więźniów było też wożenie taczkami węgla do portu i załadunek na barki[41], usuwanie zniszczonego drzewostanu i dostarczanie uszkodzonych drzew do prywatnego tartaku prowadzonego przez Augusta Czerwińskiego w gdańskiej dzielnicy – Stogi.
W Archiwum Muzeum Stutthof zachowała się informacja na temat wypadku, któremu uległ jeden z więźniów – Józef Kostecki. W jego dokumentacji zapisano, że po tym jak podczas cięcia drzewa na pile uszkodził lewą rękę, został dostarczony do szpitala miejskiego w Gdańsku, a następnie do rewiru dla więźniów w obozie Stutthof[42].
Innym zadaniem więźniów było wykopywanie z ziemi kabli elektrycznych, oczyszczanie pozyskanych z rozbiórki cegieł, niwelowanie terenu przy pomocy pługu, do którego zaprzęgano 16 osób. Zdejmowanie płyty z godłem państwa polskiego oraz niwelowanie terenu za pomocą pługa sfilmował jeden z uczniów podoficerskiej szkoły Krigsmarineznajdującej się na statku Bremen, który zawinął do portu pod banderą Niemieckiego Czerwonego Krzyża w Gdańsku. Po wojnie według opisu polskiego więźnia KL Stutthof pochodzącego z Gdańska inż. Wacława Lewandowskiego utrwalił na obrazie olejnym pracę więźniów przy pługu sopocki artysta Marian Mokwa[43].
Jeszcze w marcu 1940r. na Westerplatte więźniowie mogli jeszcze podziwiać godło polskie na temat, którego Władysław Gębik – dyrektor Gimnazjum Polskiego w Kwidzynie, aresztowany w sierpniu 1939r. napisał: „Wchodząc w bramę zauważyłem ku szalonej mojej radości, że nad bramą, na piegowatym, przez kule podziobanym murze, witał nas, niewolników otoczonych kordonem hitlerowskiej straży, Orzeł Biały zupełnie nie uszkodzony, jakby mówił: „Ja tu władałem, władam i władać będę! Poczytaliśmy to za dobrą wróżbę”[44].
Należy też wspomnieć, że teren Westerplatte był odwiedzany przez Niemców przyjeżdżających z Rzeszy, którzy często byli gotowi obrzucać kamieniami i bić polskich więźniów oskarżanych o spowodowanie wypadków w Bydgoszczy, nagłaśnianych niezgodnie z prawdą przez propagandę narodowych socjalistów. Załoga esesmańska w tych przypadkach zmuszona była interweniować i tłumaczyć zwiedzającym Niemcom, że ani jeden więzień nie pochodził z Bydgoszczy. Zdarzyło się też, że z opresji uratowali więźniów niemieccy oficerowie ze statku Bremen[45]. Wśród zwiedzających budził zdumienie zachowany biały orzeł w koronie.
Podczas pobytu na Westerplatte miały miejsce przypadki mordowania więźniów za próby ucieczek, symulowanie pracy, a także likwidowania niezdolnych do pracy z powodu chorób i wycieńczenia. Z rozkazu esesmana Binke utworzono w ostatnich dniach maja 1940r. komando składające się z 16 osłabionych i chorych więźniów, których pod pozorem wycinania wikliny, wyprowadzono z budynku i wszystkich podczas wykonywania pracy, zastrzelono. Przy zastrzelonych, więźniowie, którzy byli świadkami zbrodni, zauważyli esesmana Petersa i dwóch innych. Podczas apelu komendant poinformował, że 16 więźniów zastrzelono z powodu symulowania choroby i próby ucieczki. Jednocześnie zagroził, że każdego więźnia może spotkać taki sam los. W celu zastraszenia pozostawiono zwłoki 16 więźniów przez 4 dni na korytarzu w koszarach[46]. Nie wiadomo, gdzie zostały pochowane zwłoki tych ofiar. W księdze zgonów cmentarza Zaspa brak jest na ten temat adnotacji.
Gdy w dniu 20 kwietnia 1940r. zarejestrowano ucieczkę 2 więźniów funkcyjnych, esesmani w celu zastraszenia, pozostałym więźniom wymierzyli karę chłosty w wymiarze 20 uderzeń kijem w pośladki oraz pozbawili jednego obiadu.
Ucieczki próbował też mieszkaniec Wejherowa, któremu udało się zbiec z Westerplatte do Nowego Portu, a następnie do Brzeźna. Podczas obławy esesmani złapali go i zastrzelili, a następnie przywieźli jego zwłoki na Westerplatte i wystawili na widok publiczny, aby zniechęcić pozostałych do ucieczek[47].
Trudno ustalić, czym została spowodowana nagła wizyta w maju lub czerwcu 1940r. Maxa Paule’go na Westerplatte, kiedy to pobił dotkliwie więźniów[48].
Historia tzw. Aussenstelle Westerplatte pełniącego funkcję zewnętrznego oddziału pracy filii obozu dla jeńców cywilnych Stutthof zakończyła się w połowie czerwca 1941r. W związku z likwidacją filii większość więźniów odtransportowano do obozu Stutthof. Z grupy tej pozostawiono w Gdańsku 50 więźniów, z których część przydzielono do pracy w tartaku, a pozostałych do zakładów chemicznych znajdujących się w gdańskiej dzielnicy – Stogi.
Na podstawie wyżej przedstawionych faktów bez względu na zmiany organizacyjne można mówić o Westerplatte w okresie od 8 września 1939r. do połowy czerwca 1941r. jako miejscu martyrologii polskich i żydowskich więźniów pochodzących z terenu byłego Wolnego Miasta Gdańska i Pomorza osadzonych w pierwszych dniach okupacji w niemieckich nazistowskich przejściowych obozach dla jeńców cywilnych: Viktoriaschule w Gdańsku, Neufahrwasser w Nowym Porcie i Stutthof w Sztutowie. Przy czym należy wyjaśnić, że organizacja niemieckich nazistowskich obozów dla jeńców cywilnych niezależnie od ich nazewnictwa i struktury, miała na celu internowanie najbardziej zaangażowanych w działalność na rzecz II RP Polaków oraz z przyczyn rasowych Żydów, natomiast sposób traktowania więźniów i warunki bytu przyczyniały się do ich eksterminacji pośredniej i bezpośredniej. Ofiary obozów dla jeńców cywilnych zostały pochowane na cmentarzu Zaspa z dala od centrum Gdańska, przeznaczonym dla osób samotnych zmarłych w szpitalach i przytułkach oraz skazańców i więźniów[49].
Elżbieta Grot
Podstawa informacji:
Archiwum Muzeum Stutthof:
Teczka personalna Alojzego Januszewskiego, sygn. I-III- 5628.
Teczka personalna Józefa Kosteckiego oraz pismo Norddeutsche Holz – Berufsgenossenschaft, Sektion I Reichsunfallversicherung (Könisberg) z 19 września 1941 r., sygn. I-III-50 147.
Księgi ewidencyjne więźniów
Andrzej Chudy, Cmentarz Zaspa 1939 – 1945, maszynopis.
Obraz olejny Westerplatte Mariana Mokwy
Zespół relacji i wspomnień:
Wspomnienia Ryszarda Duzika, Wspomnienia. Los obrońców po kapitulacji Westerplatte, Łódź 1981 (kopia w AMS, maszynopis).
AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja Teodora Kluki, t. IV, s. 71-72; Relacja Bolesława Kowalczyka, T. II, s. 115-120; Relacja S. Matuszczaka, T. XII, s. 155-162; Relacja Franciszka Racławskiego, T. II, s. 34-36; Władysława Konarzewskiego, T. IV, s. 97-99; Relacja ks. Józefa Szarkowskiego, t. XIV, s. Relacja Franciszka Wojtysko, t. XVI, s. 174-175; Relacja Cypriana Wosztala, T. VI, s. 266-268.
Archiwum Państwowe w Gdańsku:
Stenogram procesu Alberta Forstera, Zeznania Franciszka Szwinke, sygn. 49/IV/5, s. 374.
Literatura:
Brzuszkiewicz Kazimierz, …I ci z pierwszej linii, Poznań 2005.
Ciechanowski Konrad, Geneza obozu Stutthof – obozy internowania na Pomorzu Gdańskim od września 1939 do marca 1940 roku [w:] Stutthof hitlerowski obóz koncentracyjny pod redakcją Donalda Steyera, Warszawa 1988, s. 49 – 78.
Drzycimski Andrzej, Westerplatte 1939. Historia i legenda przed szturmem, Gdańsk 2009;
Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków – Gdańszczan. Wybór i opracowanie Brunon Zwarra, wyd. I, Gdańsk 1984.
Gębik Władysław, Z diabłami na ty. (W obozach Tapiau, Hohenbruch, Stutthof, Sachsenhausen i Gusen), Gdańsk 1972.
Gliński Mirosław, Organizacja obozu koncentracyjnego Stutthof (1 września 1939 – 9 maja 1945) [w:] „Stutthof. Zeszyty Muzeum, nr 3, s. 5-230.
Górnikiewicz Stanisława, Lwy z Westerplatte, Gdańsk 1988.
Górnikiewicz Stanisława, Westerplatczycy. Losy Obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej, Gdańsk 1999.
Grot Elżbieta, Tym, co za polskość Gdańska. Upamiętnienia martyrologii Polonii gdańskiej w latach 1939 – 1945, Biuletyn Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa „Przeszłość i Pamięć” nr 3(16) /2000, s. 61-72.
Filipowicz Mieczysław, Ludzie, stocznie i okręty, Gdańsk 1985.
Marek Orski, Filie obozu koncentracyjnego Stutthof w latach 1939 – 1945, Gdańsk 2004.
Siniecki Bogdan, Z historii szpitala obozowego w Stutthofie, „Przegląd Lekarski”, nr 1/1975.
ks. Szarkowski Józef, Wychowawca pokoleń. Wspomnienia zebrał i opracował ks. Wiesław Drążek, Gdynia 1996.
[1] Marek Orski, Filie obozu koncentracyjnego Stutthof w latach 1939 – 1945, Gdańsk 2004, s. 86.
[2] Wspomnienie Pawła Wohlerta [w:] Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków – Gdańszczan. Zebrał i opracował Brunon Zwarra, Gdańsk 1984, s. 538.
[3] Archiwum Muzeum Stutthof (dalej:AMS), Zespół relacji i wspomnień, Relacja Teodora Kluki, t. IV, s. 72; Wspomnienie Pawła Gronau oraz Antoniego Leszczyńskiego, s. 299 [w:] Gdańsk 1939…,s. 178, 299.
[4] Wspomnienie Antoniego Leszczyńskiego [w:] Gdańsk 1939. Wspomnienia…, s. 299.
[5] AMS, Zespól relacji i wspomnień, Relacja Teodora Kluki, T. IV, s. 74.
[6] AMS, Zespól relacji i wspomnień, Relacja Władysława Konarzewskiego, t. IX, s. 97; Wspomnienie Pawła Gronau [w:] Gdańsk 1939, s. 178.
[7] Przez obóz w Nowym Porcie według szacunków przeszło około 10 000 więźniów w okresie od 7 września 1939 r. do 31 marca 1940 r. W okresie jesiennych prac rolnych, zbiorem ziemniaków i buraków cukrowych wysyłano więźniów do pracy do niemieckich gospodarzy. Do dnia dzisiejszego nie wiadomo dokładnie ilu więźniów zwolniono, ilu wywieziono na egzekucje do Lasów Piaśnickich. Część więźniów wykorzystano do wykonania prac porządkowych na Westerplatte. Zdarzało się często, że więźniowie pracowali w komandzie na Westerplatte, potem u niemieckich gospodarzy, a następnie wracali do obozu w Nowym Porcie i zostali przeniesieni do obozu Stutthof. W związku z podpisaną umową z Wehrmachtem o oddaniu obiektów na potrzeby koszar wojskowych trwało przenoszenie więźniów do obozu Stutthof od grudnia 1939 r. do marca 1940 r. Ostatecznie obóz w Nowym Porcie został zlikwidowany z dniem 31 marca 1940 r. Komendanturę mającą dotąd swoją siedzibę w Nowym Porcie przekształcono w komendanturę obozu Stutthof, który zaczął pełnić funkcję obozu centralnego w stosunku do podległych mu podobozów, filii i komand zewnętrznych pracy. Zobacz więcej na ten temat: Konrad Ciechanowski, Geneza obozu Stutthof – obozy internowania na Pomorzu Gdańskim od września 1939 do marca 1940 roku [w:] Stutthof hitlerowski obóz koncentracyjny pod redakcją Donalda Steyera, Warszawa 1988, s. 76-77.
7 Marek Orski, Filie obozu koncentracyjnego…, s. 94. Autor ustalił, że obóz dla jeńców cywilnych w Nowym Porcie posiadał kilka komand zewnętrznych oraz dwie stałe filie na Westerplatte i w Maćkowych [Mazku].
8 Wspomnienie Jana Gdańca II [w:] Gdańsk 1939…, s. 168. Jan Gdaniec, działacz polonijnych organizacji w Gdańsku jako więzień obozu w Nowym Porcie był codziennie wysyłany do prac porządkowych na Westerplatte do listopada 1939 r. oraz wspomnienie A. Leszczyńskiego, op.cit., s. 299.
9 Wspomnienie A. Leszczyńskiego [w:] Gdańsk 1939…, s. 299; ks. Józef Szarkowski, Wychowawca pokoleń. Wspomnienia zebrał i opracował ks. Wiesław Drążek, Gdynia 1996, s. 79; Mieczysław Filipowicz, Ludzie, stocznie i okręty, Gdańsk 1985, s. 195. Według ks. J. Szarkowskiego i M. Filipowicz esesman P. Rexin zastrzelił Cygana, inni twierdzą , że Żyda.
[11] Archiwum Muzeum Stutthof (dalej: AMS), Wspomnienia i relacje, Relacja Franciszka Racławskiego, t. 2, s. 33; Konrad Ciechanowski, Hitlerowski obóz…, s. 88 Autor podał, że ta grupa przybyła z obozu w Nowym Porcie na Westerplatte 11 września 1939 r. F. Racławski został aresztowany 8 września 1939 r. przez SS – Heimwehr w Starogardzie, 9 września wraz z ok. 50 współwięźniami samochodem ciężarowym przywieziono go do Gdańska, po godzinnym postoju przed Polizei Prezydium skierowany został w pierwszym transporcie więźniów do przejściowego obozu dla jeńców cywilnych w Gdańsku – Nowym Porcie. Podczas przyjmowania esesmani pod wodzą Reddiga przeprowadzili rewizję połączoną z biciem i wyzwiskami. Umieszczono ich w pomieszczeniach b. Urzędu Emigracyjnego opróżnionego z wszelkich urządzeń. Wieczorem każdy z osobna był przyjęty w biurze komendanta, gdzie przechodził przez tzw. Aufnahme – przyjęcie. Wówczas dowiedział się, że został aresztowany za przynależność do Związku Weteranów Powstań Narodowych, do którego należał z racji służby w Straży Ludowej 1919/1920. Następnego dnia popołudniu do obozu w Nowym Porcie przywieziono następne transporty więźniów. Wkrótce w obozie było ok. 2 000 więźniów.
[12] AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja F. Racławskiego, t. 2, s. 34 oraz Ryszard Duzik, Wspomnienia. Los obrońców po kapitulacji Westerplatte, Łódź 1981 (kopia w AMS); Mieczysław Filipowicz, Ludzie, stocznie i okręty, Gdańsk 1985, s. 195.
Podczas walk na Westerplatte R. Duzik nie był zawodowym żołnierzem. Był najmłodszym pracownikiem cywilnym, który w dniach 1-7 września 1939 r. przebywał razem z obrońcami na Westerplatte i brał czynny udział w utrzymaniu łączności, naprawie uszkodzeń, pomocy rannym.. Po zakończonych walkach pracował na Westerplatte jako jeniec cywilny.
[13] AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja F. Racławskiego, t. 2, s. 34.
[14] AMS, Wspomnienia R. Duzika, op. cit.; Andrzej Drzycimski, Westerplatte 1939. Historia i legenda przed szturmem, Gdańsk 2009; Stanisława Górnikiewicz, Lwy z Westerplatte, Gdańsk 1988, s. 62; Idem, Westerplatczycy. Losy obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej, Gdańsk 1999, s. 72-73; 80-82.
[15] AMS, Teczka personalna A. Januszewskiego: Pismo Komendantury z 2 listopada 1942 r., sygn. I-III- 5 628; S. Górnikiewicz, Westerplatczycy…, s. 104-105.
[16] AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja Cypriana Wosztala, T. VI, s. 267.
[17] M. Filipowicz, op. cit. s. 195.
[18] Wspomnienie Pawła Wohlerta [w:] Gdańsk 1939.., s. 538; AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja Władysława Konarzewskiego, T.IV, s. 97.
[19] Wspomnienie A. Leszczyńskiego [w:] Gdańsk 1939…, s. 300; AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja W. Konarzewskiego, op.cit., s. 98.
[20] Wspomnienie A. Leszczyńskiego[w:] Gdańsk 1939…, s. 299.
[21] AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja F. Racławskiego, t. 2, s. 34.
[22] Wspomnienie Pawła Wohlerta, s. 538; ks. J. Szarkowski, Wychowawca…, s.78.
[23] AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja F. Racławskiego, T. II, s. 35-36.
[24] Ks. J. Szarkowski, Wychowawca…, s. 80; M. Filipowicz, op. cit. s. 195.
[25] Wspomnienie Franciszka Kuczory [w:] Gdańsk 1939…, s. 250.
[26] Wspomnienie Leona Szotyńskiego [w:] Gdańsk 1939…, s. 488.
[27] AMS, Wspomnienia i relacje, Relacja F. Racławskiego…, s. 34.
[28] Zobacz też ks. J. Szarkowski, Wspomnienie..., s. 75.
[29] Wspomnienie Leona Szotyńskiego [W:] Gdańsk 1939…, s. 488.
[30] Władysław Gębik, Z diabłami na ty. (W obozach w Tapiau, Hohenbruch, Stutthof, Sachsenhausen i Gusen), Gdańsk 1972, s. 53. Po wojnie godło z orłem było przechowywane w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni – zobacz: M. Filipowicz, op. cit. s. 195.
[31] AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja F. Racławskiego, t. 2, s. 25.
[32] Księga zmarłych pochowanych na Zaspie w 1939 r. Opracowanie Andrzeja Chudego, maszynopis w zbiorach AMS.
[33] Urząd Stanu Cywilnego w Gdańsku – Nowym Porcie, Wpis nr 1942/III/18 z 22 stycznia 1942 r. na podstawie pisma Komendantury obozu Stutthof do USC w Nowym Porcie z 22 stycznia 1942 r. Podano za Brunonem Zwarra, Gdańsk 1939…, s. 305.
[34] AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja Bolesława Kowalczyka, t. II, s. 115-120.
[35] Wspomnienie Brunona Macha [w:] Gdańsk 1939…, s. 321.
[36] AMS, Zespół relacji wspomnień, Relacja Franciszka Wojtysko, t. XVI, s.175.
[37] Marek Orski, Filie obozu koncentracyjnego Stutthof w latach 1939 – 1945, Gdańsk 2004, s.
[38] SS- Untersturmführer Kurt Mathesius przed wojną był właścicielem restauracji w Gdańsku – Oruni przy Ostbahn 4. Pełniąc funkcję w obozach dla jeńców cywilnych odznaczał się wyjątkową brutalnością.
[39] Archiwum Państwowe, Stenogram rozprawy Alberta Forstera, sygn. sygn. 49/IV/5, s. 374.
[40] AMS, Zespół relacji i wspomnień, Relacja S. Matuszczaka, T. XII, s. 161; Elżbieta Grot, Szpital [w:] Stutthof hitlerowski obóz koncentracyjny pod redakcją Donalda Steuera, Warszawa 1988, s. 202; Bogdan Siniecki, Z historii szpitala obozowego w Stutthofie, „Przegląd Lekarski”, nr 1/1975.
O. Haupt pracował przed wojną w szpitalu dla nerwowo chorych w Gdańsku. Jako członek oddziału specjalnego SS-Wachsturmbahnn Eimann we jesienią 1939 r. w likwidacji psychicznie chorych ze szpitala dla nerwowo chorych w Kocborowie w lesie szpęgawskim.
[41] Wspomnienie Mieczysława Szymańskiego [w:] Gdańsk 1939…, s. 493.
[42] AMS, Karta personalna Józefa Kosteckiego oraz pismo Norddeutsche Holz – Berufsgenossenschaft, Sektion I Reichsunfallversicherung (Könisberg) z 19 września 1941 r., sygn. I-III-50 147.
[43] Obecnie obraz Mariana Mokwy, Westerplatte znajduje się w zbiorach Muzeum Stutthof. Informacja b. więźnia KL Stutthof Leszka Zdrojewskiego przekazana autorce.
[44] Władysław Gębik, Z diabłami na ty. (W obozach w Tapiau, Hohenbruch, Stutthof, Sachsenhausen i Gusen), Gdańsk 1972,, s. 72.
[45] AMS, Zespól relacji i wspomnień, Relacja Stanisława Matuszczaka, t. XII, s. 160.
[46] Ibidem, s. 161.
[47] Ibidem, s. 161.
[48] Ibidem, s. 162.
[49] AMS, Andrzej Chudy, Cmentarz Zaspa 1939 – 1945, maszynopis; Elżbieta Grot, Tym, co za polskość Gdańska. Upamiętnienia martyrologii Polonii gdańskiej w latach 1939 – 1945, Biuletyn Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa „Przeszłość i Pamięć” nr 3(16) /2000, s. 61-72.
Teren Westerplatte po zakończeniu walk. |
Wizyta Hitlera na Westerplatte. |
Wizyta Hitlera na Westerplatte. |